Mam tego wszytskiego dość, dość płakania co noc, dość tego bólu , który niszczy mnie od środka, dość tego że spędzasz ze mną cudowną niedzielę, gdzie wszytsko jest jakby w porządku, że jesteś wtedy dla mnie miły czuły, opiekujesz się mną, nie chcesz żebym była smutna,całujesz mnie, że wtedy oddaje Ci się cała i Ty tez mi się oddajesz i jest nam dobrze i przez jeden, kurwa dzień jest magicznie, po czym cały tydzień spotykasz się z NIĄ, mówisz do niej jak do mnie, całujesz się z nią, dotykaasz jej jak mnie, przedstawiasz ją swoim kumplom i udajesz przed nią, że między nami nic już nie ma....nienawidzę tego uczucia, tego uczucia kiedy cały tydzień o mnie zapominasz,a potem się ze mną spotykasz i zachopwujesz się jakgdyby nigdy nic. Mam do Ciebie tyle żalu, tyle bólu mi sprawiasz,a tak bardzo Cię kocham...tak bardzo , że nawet ja sama siebie czase nie rozumiem...wiem tylko, że jesteś całym moim światem, całym moim życie i poświęciłabym dla Ciebie wszytsko....mówisz, że jestem fanatyczką, mówisz, że to tylko przyzwyczajenie...przyzwyczajene nie wybacza, przyzwyczajenie nie trwa 2 lata, przyzwyczajneie nie rozrywa Ci serca na miliard kawałkó, nie odbiera Ci radości życia...dlaczego Ty zawsze wracasz...dlaczego? Czasem sa dni takie ja ten kiedy chciałabym zapomnieć, nie potrafię, ale potem jest milion innych dni , w których jesteś, w których mogę Cię chociaż widzieć przez parę chwil, w których moge Cię dotknąć, usłyszeć, one dają mi siłę na te kolejne, złe, ale powli tą siłę tracę, jestem coraz słabsza, za chwhilę zniknę...ot tak pufff i zniknę...dziś jest zły dzień...dziś jest dzień, w którym zaszyła bym sie pod kołdrą i nigdzie nie wychodziła, dziś jest dzień, gdzie łzy same cisną sie do oczu, a zamias radości jest tylko ciemność...ale trzeba będzie się ogarnąć i dalej udawać, że wszytsko gra...robić dobrą minę do złej gry...