Czym jest zaufanie?
Czy raz stracone może zyskać na mocy? Jak to jest że ilekroć dostajemy po dupie, budzimy się i czujemy się mocniej zdeterminowani do walki. Na jakiej pieprzonej zasadzie nie uczymy się na błędach jak to powinno być.
Jak wiele razy możemy wykrwawiać się do kresu, przetaczać syntetyczną krew, po czym wstać z łóżka i udawać ze nic się nie dzieje, że to co w nas jest prawdziwe, nie chmiczne.
Ile razy można zmieniać maski. Ile razy można obiecywać sobie, że wszystko się zmini.
I jak działają emocje, czym się różnią od uczuć. Jak w jednej chwili możesz być wulkanem energii która roznosi całe Azory, a w nasępnej sekundzie kulisz się pod kołdrą nie mogąc zasnąć zupełnie z innych, nieznanych Ci powodów.
Jak głośno może huczeć cisza?!
I jak do cholery działa zaufanie.
Tego to ja chyba nigdy nie pojmę. Czemu niektorych ludzi obdarzamy nim bezgranicznie, mogą kopać Cię leżącego a Ty przyjmujesz ich ciosy z uśmiechem na twarzy. Czemu innych z kolei nie obdarzamy zaufaniem ni ociupine? Jedno draśnięcie na dumię czy godności i są przekresleni grubą czarną krechą.
Jak to jest że nocą łatwiej skupić się na tym co w Tobie siedzi?!