nędzny, czarnobiały widoczek z Bornholmu. mogłoby być lepiej, pewnie nawet cos lepszego by się znalazło, ale jakoś brak ochoty na wykazanie się. brak ochoty na cokolwiek i straszna rezygnacja.
wczoraj wieczorem, po kilku godzinach euforii, znów się coś spieprzyło. wyłączony telefon lekarstwem na wszystko.
i znów ktoś, komu zaufałam, wykorzystał to przeciwko mnie, a ja po raz kolejny dałam sie nabrac i uwierzyłam. tylko jak można nie ufać komuś, kto... whatever.
czuję się oszukana, rozdarta, niepewna, zła. i chyba tak trochę emo... - źle mi i nikt mnie nie rozumie. prawie nikt, hm.