Była noc. Siedział na moim łózku nie dając mi się poruszyć. Nie mogłam dostrzec jego fizycznego ciała jednak wiedziałam, że tam był.Coś jakby cień sylwetki prześlizgało się przez moje spojrzenie. Siedział i przygniatał mnie swoim ciężarem. Miał władzę nad ruchem mojego ciała. Nawet kiedy wiedziałam, że mnie nie dotyka nie mogłam się podnieść.Słyszałam rozmowy dobiegające z kuchni.Nie wszyscy w domu spali, ale nikt nie mógł dostrzec mojej walki.To nie był pierwszy taki sen. Zaczęłam się modlić jakby odganiając złe moce, co spowodowało wzmocnienie się ataku tego czegoś. Dałam jednak radę się podnieść. Na brzegu łóżka pojawiło się pismo święte. Wiedziałam, że jeśli go dotknę to wszystko minie. Wyciągnęłam rękę w jego kierunku jednak to spadło na podłogę. Ostatnimi siłami rzuciłam się za nim. Otworzyło się. Kiedy moja ręka dotknęła jego stron, zaświeciło się. Światło to jednak pokazało mi coś czego nie powinnam była zobaczyć. Pokazało mi fragment ręki, która prześliznęła się tuż obok mnie. Była cała biała, złożona z kości. Obok mnie spokojnym tempem, prześlizgała się śmierć. Wtedy paniczny krzyk wydobył się z moich ust. Obudziłam sę krzycząc.
-Co ty robisz? - zapytała Bronka
-Miałam przejebany sen.
resztę nocy spędziłam przy zapalonym swietle