Za niczym nie tęsknię teraz tak bardzo, jak za świeżutkim, ogromnym, maślanym, prawdziwie francuskim croissantem, z delikatnie chrupiacym wierzchem, croissantem przełamanym w pośpiechu na pół, posmarowanym niezdarnie łyżeczką lejącej, rzadkiej, nieprzyzwoicie słodkiej konfitury. Popitym mocną kawą z mnóstwem mleka.
fot. Monsieur Philippe