promienie porannego słońca otuliły powieki,
mógłbym spać bez końca, a słońce kąsa jak rekin,
otwieram oczy a tu ciasna przestrzeń,
czas na odgadnięcie zagadki (gdzie jestem?),
w izbie powietrze jest lekkie, rześkie,
wstaję wreszcie, widzę piękne dziewczę,
śpi jeszcze, byłoby żal ją budzić,
choć muszę przyznać, że mnie ten warkocz kusi,
omijam palenisko, stoję między gajem a borem,
piękne jest to wszystko co zastaje na dworze,
nagle słyszę i nie mogę się oprzeć dźwiękom,
to tubylec na instrumencie przygrywa zwierzętom,
inni przyszli, idą do roboty raczej,
a ich myśli, krążą przy wieczornej biesiadzie,
jestem polakiem, w mojej krwi jest ich krew,
ciesze się, że tak jest, klimat słowiańskich miejsc.
https://www.youtube.com/watch?v=5jnTMEfMWKQ&feature=related