Łódź przywitała mnie zakupami, niską temperaturą, śniegiem, kochanymi ludźmi i cudownym zapachem kawy:)
Ferie minęły za szybko, chociaż przyniosły dużo miłych i niezapomnianych chwil.
Począwszy od koncertu na Akademii, skończywszy na przecudownych walentynkach zorganizowanych przez najlepszego mężczyznę w całym wszechświecie!:* Po miesiącu ciągłej nauki, teraz znowu odpoczynek.
Wczoraj rozpoczął się II semestr. Mam nadzieję, że inne przedmioty będą ciekawsze i przyjemniejsze niż te poniedziałkowe. Przeraża mnie mój plan. 4 dni w tygodniu na 8... A z moim zamiłowaniem do długiego spania i nienawiścią do poranków pełnych szybkiego zbierania się (bo zazwyczaj mi się to nie udaje) przeżywam katusze już na samą myśl.
Teraz czekam na piątek z myślą, że właśnie jesteś coraz bliżej mnie;)
Jak już coś tutaj napisałam, mogę udać się w stronę aromatycznej woni unoszącej się nad kubkiem:)
Miłych dni, nocy, ranków i wieczorów. Miłego semestru. Miłych chwil miłości. Czerpcie przyjemność z małych rzeczy:)
(ale mnie wzięło na koniec :D)