Ola i Ala były pierwszoklasistkami Szkoły Podstawowej nr 1 w Krośnie Odrzańskim. W marcu obchodziłyby ósme urodziny. Z matką i czwórką rodzeństwa (w tym dwójką braci) mieszkały w małym mieszkaniu nad pizzerią. W piątek po południu wybrały się na rowerowy spacer razem z 13-letnią koleżanką i 16-letnim kolegą. Cała czwórka ruszyła w stronę wsi Połupin. Dzieci szły betonową drogą wzdłuż rozlewiska Odry. Około pół kilometra od domu bliźniaczek rozegrała się tragedia. Jedna z sióstr zbliżyła się do tafli wody i weszła na kruchy lód. Gdy ten zarwał się pod nią, z pomocą ruszyła jej siostra. Obie zginęły w lodowatej toni. Pomoc przyszła za późno. Jedna z dziewczynka utopiła się, druga zmarła z wyziębienia.
- Dokładnie kwadrans po godzinie 16 otrzymaliśmy sygnał od mieszkańca ul. Pocztowej, że na rozlewisku topią się dwie dziewczynki. Mężczyznę poprosiła o pomoc 13-latka, która bawiła się z bliźniaczkami. Nie wiemy, ile czasu zajęło jej sprowadzenie pomocy. Dyżurny wysłał dwa patrole i powiadomił strażaków - opowiada Norbert Marczenia, rzecznik krośnieńskiej policji.
Strażacy twierdzą, że zgłoszenie odebrali dopiero o godz. 16.21 - czyli po sześciu minutach od powiadomienia policjantów.
- Pierwsze zastępy pojawiły się na miejscu po 12 minutach - opowiada młodszy kapitan Robert Spławski z lubuskiej komendy straży pożarnej. Podaje, że w akcji ratowania dziewczynek brało udział 21 ratowników. Strażacy zobaczyli 15 metrów od brzegu przerębel w lodzie. - Z pomocą sań lodowych, które utrzymują się na wodzie, wyłowili jedną z bliźniaczek - opowiada.
Dziecko unosiło się na tafli wody i opierało o krę. Było w wodzie ok. 20 minut. - Dziewczynka była wyziębiona i nieprzytomna. Jej organizm przeszedł w stan krytycznej hipotermii - przyznają strażacy, którzy próbowali ratować dziewczynkę. Na miejscu pojawiła się także karateka pogotowia. Lekarze reanimowali dziewczynkę, ale niestety na pomoc było już za późno. - W zetknięciu z chłodną wodą dorosły człowiek potrafi przeżyć maksymalnie sześć minut - tłumaczą strażacy. Przez trzy godziny poszukiwali ciała drugiej siostry. Znaleźli je późnym wieczorem nurkowie, którzy przyjechali z Zielonej Góry.
- Latem, przy niskim stanie wód, ten teren nie wygląda groźnie. To zwykłe łąki. Zimą przy roztopach rozlewisko sięga głębokości 2,5-3 metrów. Dziewczynki mogły nie zdawać sobie sprawy, jak wiele ryzykują - opowiada Norbert Marczenia.
Jedna z wersji mówi, że starszy chłopiec namówił siostry, by sprawdziły grubość lodu. Ani policja, ani prokuratura nie potwierdza na razie tej wersji. Wiadomo tylko, że 16-latek został już przesłuchany. Śledztwo w sprawie wypadku nadzoruje krośnieńska prokuratura. Ma ona także ustalić, czy rodzice dziewczynek sprawowali nad nimi należytą opiekę. Jeśli nie - za zaniedbanie może im grozić do 2 lat więzienia. "Gazeta" ustaliła, że rodzina od kilku lat miała przyznanego zawodowego kuratora rodzinnego. A to dlatego, że starsze rodzeństwo dziewczynek sprawiało kłopoty wychowawcze. Ponadto matka nadużywała alkoholu. Rodzina była też pod stałym nadzorem pomocy społecznej. Dostawała zasiłki.
Co rodzice bliźniaczek robili w chwili tragedii?
- Ojciec dziewczynek przebywał w areszcie. Matka została w domu ze starszą z córek - opowiada Grzegorz Szklarz, rzecznik zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej. Nie chce odpowiedzieć, czy matka mogła być pijana w chwili wypadku. - Niestety na tym etapie śledztwa nie możemy udzielić odpowiedzi na to pytanie - odpowiada prokurator. Przyznaje jednak, że matka dzieci po przesłuchaniu wróciła do domu. W domu czekały na nią 19-letnia i 13-letnia córka oraz 15-letni i 6-letni syn.
Dziś w szkole Ali i Oli nauczyciele mają porozmawiać z uczniami o tragedii. Nie tylko uczulić i przestrzec przed niebezpieczeństwem związanym z Odrą, ale także wspomóc po stracie koleżanek. - To bardzo delikatna sprawa. Rozmowy przeprowadzi szkolny pedagog. Swoją pomoc zaoferował także policyjny psycholog. Czeka nas trudny dzień - opowiada Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego. Przyznaje, że jest w kontakcie z rodziną bliźniaczek. - Rozmawiałem z babcią dziewczynek, proponowałem pomoc psychologiczną i materialną.
Policjanci apelują do rodziców, by ostrzegali dzieci przed zgubnymi skutkami chodzenia po lodzie. A przede wszystkim pilnowali swoich pociech. - Rodzice, którzy pozwalają dzieciom bawić się bez opieki dorosłych na rozlewiskach, jeziorkach czy stawach, mogą zostać ukarani mandatem za brak sprawowania należytej opieki - ostrzega Marczenia. Moje przyjaciółki
Nigdy nie zapomne tego chociaż to było 4 lata temu.
Wchodziłam na tą strone i to zobaczyłam
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,9139653,Tragedia_na_rozlewisku_Odry__Ola_i_Ala_utonely.html#ixzz3MAsOFn1w