Sam nie lubiłem szlugów po nich ryj mi blednie
i ktoś poczęstował mnie cygarem gdy zdałem do średniej
to było święto i ten smak bezwiednie przechowałem w głowie
jako złudzenie, że bezbłędnie
w życiu czuję się i jest tak pięknie
inni palacze wyglądali przy tym dość mętnie
Czas mijał, wzmacniał więŹ uzależnień
oni dobierali sobie damy bez westchnień
bez pasji jakby ktoś ich zmusił
a ja swoim cygarem nawet nie mogłem się zakrztusić
dopracowany w każdym szczególe rzadko
mogłem sobie na nie pozwolić lecz było warto
powoli odkrywałem ich głębię
a resztę obsrywałem a one mnie jak gołębie
w obrębie moich myśli jednak zostawały szlugi
ale wiedziałem, że mnie one nie mogą zgubić