usłyszałam dziś o sobie niesamowicie ważną rzecz. usłyszałam to od kobiety. powiedziała mi, że jestem dla Niej inspiracją, że uwielbia i podziwia moją  kobiecość, że zazdrości mi w sposób bardzo zdrowy mojego stylu, tego jak się ubieram, poruszam.. że płynie z tego ogromna siła kobiecości. że zawsze jestem taka piękna, zadbana, mam idealny makijaż i że potrafię ubrać odpowiedni strój do swojego samopoczucia. z tym strojem mogę się zgodzić, bo kiedy mam gorszy dzień faktycznie wskakuje w oversize'owy sweter i wolę zostać niezauważona. ale abstrahując od tego to niesamowicie miłe. ogromnie cieszę się, że gdzieś tam widać tą moją kobiecość, moja pracę nad sobą samym. dawno temu byłam strasznie zakompleksioną dziewczynką, która nie wierzyła w siebie, nie wierzyła w to co mówi, nie wierzyła w to, że może być ładna i się komuś podobać. dziś nadal ciężko mi pisać słowo "ładna" w odniesieniu do swojej osoby, ale to tylko mały szczegół zważając na to, jak bardzo zagubiona byłam kiedyś.

takie słowa mnie zwyczajnie cieszą. ktoś zauważył moją ciężką pracę nad sobą samym. pragnę z całych sił rozkwitać i może niebawem tą pracę będzie widać również na innych płaszczyznach.

E.