Co do zdjęcia - gdybym nie miała żadnego genialnego pomysłu, to moja radosna twórczość nie byłaby tak zdrowo popierdolona :D. A wstawiam je, bo po prostu nie mam zdjęć, rawrrrrrr.
ROK 2010.
Jedni mówią, że był lepszy, inni że tragiczny. Jakiś czas temu stwierdziłam, że z roku na rok jest coraz lepiej. Czy na pewno? 2010 był śmieszny. Przedłużony sezon 18'tkowy, za sprawą rocznika '92 - nie powiem, były dobre imprezy :D. Studniówka! - mimo, że "bez partnera", to uważam ją za jedno z najlepszych wydarzeń tego roku. Ostatnie chwile na Bubiczówce, w tym wagary w ostatni dzień "nauki" w LO. Wyprawy na Doopę. Matura - wielkie oczekiwania i małe rozczarowanie z dniem 30. czerwca. Najdłuższe wakacje w życiu! Dobry Dzień Dziecka. Wyprawa do Chorwacji (surfująca karuzela - fot.). Wycieczki do Poznania - i te związane ze składaniem papierów, i odwiedziny studentów. Kilka naprawdę dobrych koncertów. Praca na kasie w Tesco - przedwoosdtockowe przerzucanie palet z browarami xD. Woodstock - każdego roku jest to najbardziej wyczekiwane przeze mnie wydarzenie, chociaż z perspektywy czasu stwierdzam, że chyba mogłoby być nieco lepiej. 19-te urodziny - ostatnie naste! Znalezienie studiów w Szczecinie, no i mieszkanie z najlepszą przyjaciółką + z zajebistymi ludźmi na mieście. Szalone życie studenckie :D (choć szkoda, że od momentu wyjazdu do Szcz niektórzy sami nie potrafią się odezwać, przykre po tylu latach znajomości). Zajebista impreza Sylwestrowa. Spraw sercowych tradycyjnie nie komentuję.
Chciałabym powiedzieć, że niczego nie żałuję. Z niektórymi sprawami mogłam się postarać bardziej, ale właśnie taki a nie inny bieg wydarzeń sprawił, że jestem tu, gdzie jestem. I patrząc z tej perspektywy - nie żałuję. Im jestem starsza, tym częściej próbuję utwierdzać się w przekonaniu, że trzeba szukać pozytywów, mimo częstych kopniaków w dupę od losu.
Dlatego mam czasami siłę, by wierzyć za innych, że będzie dobrze.
A jaki będzie 2011?
"Hej, za rok matura!" - próbujemy znowu, nie ma nic do stracenia! A co dalej - kwestia jeszcze dłuższego myślenia (nie "idę pomyśleć" :D). Jakoś nie mam wybitnych postanowień - i tak dalej będę leniwa, nie będę ćwiczyć, będę się niezdrowo odżywiać i inne takie mememe. Ale ostatnio parę razy usłyszałam, że mam fajne nogi - może z tym coś się zrobi ^^. No i Nowy Rok sugeruje, że 2011 bedzie rokiem alkoholizacji, mrahaha xD.
Tymczasem - powoli szykujemy się do bitwi zwanej sesją <3.