potrzebowałam kilku dni by odetchnąć, zastanowić się co dalej.
muszę coś pozmieniać, niby wszystko się układa ale coś jest nie tak.
odpoczynek , cisza, spokój dały mi czas na przemyślenia, które dobrze mi zrobiły,
niestety musiałam wrócić w dawnej niezmiennej wersi siebie, nawet chyba gorszej....
"ostatnio jesteś jakaś nieobecna" słyszę co chwilę, nie wydaję mi się, ludzie patrzą na
szczegóły albo może ja zwyczajnie to olewam.
muszę ogarnać ten burdel zwany moim życiem, najwyższy czas by znaleść sobie jakiś
cel do którego będę starać się dążyć. gdybym była w takiej rozterce 3 lata temu poprostu
nie uwierzyłabym że co kolwiek mogę zmienić i odłożyłabym to w kąt. ale nie ...nie teraz
kiedy nauczyłam się tak wiele, kiedy życie w minimalnym stopniu nauczyło mnie czegoś,
czegoś co wcześniej było dla mnie niewiadomą . sporo się pozmieniało
od czasów gdy....jeszcze nie brałam wszystkiego na powarznie , gdy brałam życie na klate
i nie przejmowałam się niczym, nie było źle ale też nie było dobrze. od czasu do czasu
muszę pomyśleć nad sobą, ocenić się krytycznie i muszę przestać rzucać słowa na wiatr
bo wiem że one czasami znaczą wiele i trzeba najpierw pomyśleć zanim się powie co kolwiek.
wiem też ile ludzi przezemnie cierpi bądź cierpiało i dlatego też dostałam kilka noży w plecy.
nie mówie że jest ich wiele ale jednak są i niektóre z nich zapadły w pamięci pozostawiając
bliznę w psychice. zostaną zapamiętane, a wina nie zostanie wybaczona. taka już moja natura,
nie łątwo przychodzi mi przeprosić i wybaczyć....może spowodowała to nieufność do ludzi ,
od pewnego czasu wolę trzymać ludzi na dystans , a problemy pozostawić wyłącznie dla siebie.
nie warto mówić zbyt wiele, potem niespodziewanie zostaję to użytę przeciwko nam , a to
zazwyczaj kończy się tragicznie....