Nigdy nie chciałam mieć kota. Jego adopcja była trochę przypadkiem, trochę kompromisem.
Teraz jest dla mnie najcudowniejszym stworzeniem jakie mogło mi się trafić.
Uwielbiam jego ciepło, dźwięk mruczenia, jego chęć przebywania blisko mnie - zwłaszcza gdy mam gorszy dzień. Jego pokorę wobec moich dzieci, ale tylko dzieci.
Kot ma w sobie pewien rodzaj bezgranicznej wiary w swoją zajebistość, zawsze dąży do celu bez względu na konsekwencje, nigdy nie daje sobą pomiatać.
Mam często wrażenie, że uzupełnia mnie w pewien dziwny sposób, bo u mnie te cechy praktycznie nie istnieją...
https://m.youtube.com/watch?v=gQ6CYMMU_Qk
"(...)Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie..."