Coś za często tu jestem, ale frustracja narasta.
Właśnie przyszedł pan, który miał naprawić lodówkę. Ledwo się zabrał za naprawę, to rozwalił zupełnie na kawałki moją wieżę. Jak tylko usłyszałam huk spodziewałam się najgorszego. Nic mnie tak nie nastraja rano, przy śniadaniu, obiedzie w kuchni jak dobra muzyczka, którą mogę burżujsko przełączyć za pomocą pilota. O, przepraszam bardzo- już nie mogą. Nieważne, że była używana i kosztowała 3 funty. Była mi potrzebna!
No i duch w moim pokoju nie daje za wygraną, bo ciągle bawi się lampką nocną. Nie wiem, o co mu chodzi. Same destrukcje w tym domu.
Aha- zdjęcie z ubiegłej wigilii. Przez przypadek na nie wpadłam, ale coś mi uświadomiło. Zupełnie jakbym robiła je całkiem niedawno, a już za niecały miesiąc stuknie rok. Czas przelewa się przez palce nie jak woda, lecz jak powietrze.