gdy zapada mrok i gasną światła,
wyłaniamy się z podziemi,
wypełzamy ze swoich kryjówek.
wzlatujemy w górę i dryfujemy w przestrzeni,
gdzie powietrze przesiąknięte jest smutkiem.
gdzie każdy zakamarek wypełniony jest żalem.
blask księżyca oświetla nam drogę.
idziemy przed siebie.
po cichu.
bezdźwięcznie.
każdy z nas trzyma w ręku pistolet.
czarny i zimny.
z jednym tylko nabojem.
jesteśmy niczym cienie.
tak delikatni, choć drzemie w nas ogromna siła.
jesteśmy jak koszmar, który nie daje wam spać.
koszmar który was wyzwoli.
wolno płyniemy ulicami.
mijamy z pozoru idealne domy.
budynki przepełnione udawaną miłością.
szczęściem na pokaz.
domy które przyprawiają nas o mdłości.
miejsca będące niegdyś naszym schronieniem.
zanim uciekliśmy.
zanim staliśmy się tym, czym teraz jesteśmy.
zewsząd napływa smród zepsutego świata.
niszczy wszystko co napotka na swojej drodze.
każdą istotę.
każdy przedmiot.
idziemy dalej,
bo wiemy, że na nas czekają,
że gdzieś tam są skryte dusze, które musimy uratować,
uwolnić od męki.
zaglądamy do każdego kąta,
do każdej szczeliny,
wchodzimy gdzie się da.
nasłuchujemy ciszy.
gdzieś w oddali rozbrzmiewa niemy krzyk,
krzyk udręczonej duszy.
stajemy wokół marnej istoty.
istoty zwanej człowiekiem.
najdzikszego stworzenia we wszechświecie.
chwytamy się za ręce,
zamykamy oczy.
nagle jeden z nas podnosi broń i naciska spust.
czarna, błyszcząca kula tnie powietrze.
trafia prosto w serce nieszczęśnika.
jego wątłe ciało opada bezszelestnie na ziemię,
a świetlista aura wzlatuje do księżyca,
do jedynego świadka tej egzekucji.
zasiądzie przy jego boku, pośród reszty dusz.
zapadnie w sen.
błogi.
wieczny.
będzie na zawsze wolna.
a my ?
my znów pogrążamy się w letargu.
wracamy do nicości, w której zamieszkaliśmy.
gdzie żaden żywy, ani martwy nie ma wstępu.
gdzie będziemy trwać na wieki.
nazywają nas potworami.
my nazywamy siebie zbawicielami.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika boxman.