Nie wiem czy wiesz jak to jest być czegoś pewnym, ale nie tak zwyczajnie, nie tak jak wtedy gdy mówimy: "na pewno jutro będzie lepiej", chodzi o inny rodzaj pewności, taki w którym jest okruch naiwności, zwykłej ślepej wiary a jednocześnie mnóstwo oddania. Trzeba wielu miesięcy i wielu destrukcyjnych nocy aby być pewnym drugiego człowieka. Ja byłam. Wiedziałam, że gdy krzyknę "zostań" O n zostanie, gdy poproszę Go o pomoc, otrzymam Ją, gdy zaczną płakać, nie pozwoli bym płakała zbyt długo, byłam PEWNA, że gdy powiem "kocham" usłyszę "I ja też". Zawiodłam się raz, drugi, trzeci a Ty pewnie spytasz co stało się z pewnością. Została nie wzruszona. Uświadomiłam to sobie dopiero teraz. W tym właśnie momencie wiem doskonale, że gdy krzyknę "zostań" przytuli mnie i po prostu będzie, wiem, że mam w Nim oparcie i wiem, że żadna z kolejnych obietnic nie będzie rzucona na wiatr, to całkiem śmieszne bo powinnam bać się o swoje już zawiedzione serce, ale nie czuję strachu. Boję się ludzi, boję się że mogą mnie zranić, ale nie On, nie teraz.. już nie.. Gdybyś spojrzał mi teraz w oczy wiedziałabyś o czym mówię, o tych iskierkach na źrenicach które nadal będą świecić tylko wtedy gdy Go zobaczę i o każdej myśli w mojej głowie która poświęcona jest tylko Jemu, o tym, że gdy dzieję się coś złego, to w głowie nadal mam tylko jego uśmiech i każde wspomnienie bez którego nie wyobrażam sobie mojej przeszłości. Od 3 lat tylko On trzymał moją dłoń, prowadził mnie mimo że sam był zagubiony, pomógł pogodzić mi się z wydarzeniami które nie były do pogodzenia, wybaczał. Więc najwyższy czas pokazać jak bardzo jestem za to wdzięczna. I jak jestem PEWNA, że jest właściwym człowiekiem, którego chcę wspierać i przy którym chcę być do momentu w którym nie będę w stanie prosić aby został.
_________________
Minął już miesiąc...
I nadal czekam...
kiedy widzisz mnie śmiejącą się
śmieje się tylko po to,
żeby nie płakać.