no cześć. moim postanowieniem wielkopostnym było nie pisać notek na przecudnie słitaśnym fotoblożku, ale jak powszechnie wiadomo mam bardzo słabą wolę. może zacznę od tego, że tak jak brzmi tytuł, naszła mnie taka chwila, taki czas, żeby wszystko powspominać. zacznę może od początku. siedzę teraz, w moim pięknym niebieskim pokoiku, na pięknym fotelu, czując ogromną ochotę na herbatę, której za nic mi się nie chce iść zrobić. siedzę tak i rozmawiam z Szychowską, moim prywatnym pedobirem, o głupotach, przede wszystkim o panu P. i panu P. a więc tak, cofnijmy się do klasy 6 podstawówki, kiedy to tak naprawdę wszystko się zaczęło. wiodłam na pozór szczęśliwe życie 12-latki, która nie miała żaaadnych zmartwień (według innych). rzeczywistość była oczywiście inna- zawsze jest. dopadło mnie straszne licho, o którym oczywiście wiecie. choroba zmieniła mnie i moje życie o 180 stopni. nie jestem już tym samym dzieckiem, tak dzieckiem. nigdy tak o sobie nie mówiłam, ale wtedy byłam dzieciem- teraz to widzę. nie wiedziałam, co to prawdziwe życie, prawdziwy ból, prawdziwa strata. dowiedziałam się co to jest, dopiero tam, na VII piętrze w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. ONKOLOGIA- ktoś powie "eh, dopóki nie zachoruję, mnie to nie dotyczy". nie mogę uwerzyć, że należałam do tych samych, płytkich i bez odrobiny współczucia ludzi. nie wiem, jak mogłam taka być. jednak to, co się ze mną stało, na zawsze utwierdziło mnie w przekonaniu, że widocznie tak miało być, widocznie tak chciał los. nie jestem zła- z dwojga złego, wolę to ja chorować, niż miałby chorować ktokolwiek z mojej rodziny. pewnie powiecie "każdy tak powie". ale u mnie tak autentycznie jest. to nie jest żadne bohaterstwo, czy robienie z siebie ofiary- taka jest prawda. nikt dokładnie nie wie, na czym tak naprawdę polega śmierć. czy jest szybka? czy bezbolesna? co się dzieje, kiedy umrzesz? nikt z żyjących tego nie wie. jednak pewne jest to, że każdy z nas ma prawo żyć. każdy z nas powinien walczyć o swoje życie. dlatego kiedy słyszę, o kolenym samobójcy, który mając rodzinę, żonę i 3 dzieci, desperacko rzuca się w ramiona kostuchy- nie mogę tego znieść. wiele osób, które znałam z oddziału- tak, znałam, czas przeszły- walczyły do samego końca. podziwiałam ich zawziętość, ich spokój ducha i dobry humor mimo złych wyników. te osoby mając zaledwie 6, 9, 13, 19 lat, chciały żyć! chciały cieszyć się życiem i wszytkim co jest dla ludzi. nie miały jednak szansy.. nie mogły wykorzystać życia na maksa, nie mogły robić tego, co chciały, nie mogły spełniać własnych marzeń, wybrać wymarzonej szkoły, zdać egzaminów, założyć rodziny. nie mogły.. pomimo, iż chciały żyć- nie mogły. pomimo, iż chciały wygrać- nie mogły. wiele jest czynników, które można wymieniać i wymieniać w nieskończoność, których owe osoby nie mogły zrobić. z tego miejsca chciałabym wspomnieć: Paulinkę, Dominiczkę, Natalkę, Dominiczkę, Łukasza, Palomę, Kingę i wszystkich tych, o których zapomnialam napisać. patrzycie teraz na mnie z góry i podziwiacie, jakie głupoty mówię, robię. mam nadzieję, że mi wybaczycie. to tyle, jeśli chodzi o czas szpitala. kolejny etap w moim życiu, to gimnazjum. powrót do szkoły, do kolegoów i koleżanek. normalne, no prawie normalne życie. wiele razy, żyłam na krawędzi, już wiedziałam, że wszystko wróciło, że muszę walczyć jeszcze raz. a jednak, głupi ma zawsze szczęście. okazywało się wtedy zawsze, że to jednak pomyłka. nawet nie wiecie, jak bardzo je wtedy polubiłam. i wtedy byłeś ze mną, Ty. Wojtek, pamiętasz? byłeś zawsze wtedy, gdy najbardziej Cię potrzebowałam. jednak zarówno mój jak i Twój charakter, doprowadziły do rozpadu tego wszystkiego. a może to nie tylko nasze charaktery..? na to pytanie chyba już nigdy nie poznam odpowiedzi. Klaudia i Martyna. nasza znajomość? czysty przypadek. połączyła nas nasza-klasa.pl. ahh, cudowny portal. Klaudię poznałam na nkusiu, Martynę dzięki Klaudii. było cudnownie, teraz.. jest jak jest. życie toczy się dalej, powoli, ale się toczy. wcześniej wspomniana Szychowska. Szychowska to bałwan i pedofil, ale tylko raz w życiu, tylko raz tak naprawdę nasza przyjaźń została zachwiana. przez znajomość 2-letnią. spotykam się z nią prawie codziennie, wkurza mnie jak nikt inny- jednak ja nie czuję się nią znudzona czy coś tam. po prostu jest, za co cholernie jej dziękuję. Jula. oh, Jula. dzięki niej, tak naprawdę poznała Jego. tego człowieka który ma coś, co jest dla mnie najważniejsze- moje serce. dzięki niej, zaczęłam z nim rozmawiać, dzięki niej to wszystko się jakoś potoczyło. nie jest tak, jak powinno być, ale jeśli o mnie chodzi, to cudów nie powinnam się spodziewać. Tobie też chcę podziękować! noo, to teraz czas na teraźniejszość. ależ powiedziałam, po polskiemu chyba. no więc.. Paweł. wiesz Paweł, zapewne nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele dla mnie robisz. tak, jesteś moim panem i władcą, baaardzo Cię kocham i będę kochała! dzięki Tobie, naszym rozmowom (chociaż są one o róznych głupotach) poprawiasz moje samopoczucie, z którym ostatnio nie było zbyt dobrze. dlatego z całego serduszka, mimo że nasza znajomość nie jest zbyt długa, chcę Ci za wszystko podziękować. i jeżeli to przeczytasz, to wiedz, że jesteś chyba jedynym chłopakiem, który wystarczy że coś powie, a ja mogę rzucić wszystko. serio. naprawdę, dziękuję. dalej.. P. ohh, to jest ciakwe powiem szczerze. powiedzcie mi, jak można zakochać się w kimś, kogo się tak właściwie nie zna? znaczy zakochać.. zauroczyć raczej, bo wyznaję zasadę, że do 18 lat, mimo że człowiek przed 18 jest istotą rozumną, ludzie mylą pojęcia miłość i kocham z zauroczenie i bardzo lubię. wkurza mnie wyznanie "kocham Cię". to takie przereklamowane. każde pokemonowe dziecko imoł, mówi "kocham Cię", przyjaciółeczki mówią do siebie "kocham Cię". ludzie, weźcie na ogar. ale wracając do tematu, nie wiem jak ja to zrobiłam- jakoś zrobiłam w każdym razie. i on o tym nie wie. mam nadzieję przynajmniej, że nie. chociaż z drugiej strony chciałabym, żeby wiedział. i ja też chciałabym wiedzieć, co o mnie myśli i tak dalej.. jednak w życiu nie można mieć wszystkiego, prawda? niestety. także pozdrowienia dla pana P. mam nadzieję, że nigdy nie dowiesz się, że to o Ciebie chodziło. dalej.. Bartuś. kochany Bartuś. ojj, nawet nie wiesz, jak mnie wkurzasz. ale właśnie za to Cię lubię. i też za to, że nie próbujesz być na siłe, tylko po prostu- jesteś. więc ja, tak po prostu, również chcę Ci podziękować, za te wszyskie przerwy w szkole, za historię i geografię, jak pani Iwona musi nas uciszać :) to byłoby chyba na tyle. powiedzcie mi, czy ja nie powinnam zostać pisarką? niee, bo bym pisała takie jebnięte książki, że nawet imoł i dzieci neo by tego nie czytały. mam zużyte ponad 70% miejsca, takim drobnym maczkiem.. no, no, no. kto to przeczyta, jest mistrzem! mistrzuniem nawet! dziękuję za uwagę. dobranoc.