nie radzę sobie.co za informacja... ;/ w zasadzie to pomalutku to do mnie dochodzi.. od września na Bytomiu, hmm? oby wypaliło !
wszyscy chcą pomóc...ale to juz nic nie da. Mimo wszystko, dziękuję ... <3
tak z innej półki, to dziwnie jest... oddalamy się wszyscy... wywyższacie się! ;/ no ale co. życie.
I tak...nadal toczymy ze sobą wojny, mój miecz za niedługo legnie w gruzach, potężne tornada znów uciszy spadek w dół morza setek ludzi tonących. ale to nic, to nic. Nauczyłam się nie czekać, brać życie takie jakie daje mi Bóg, jakie dają mi bliscy i w gruncie rzeczy jest to najpiękniejsze życie jakie kiedykolwiek było dane mi mieć. To prawda...wiele wymagam ale równie dobrze i wy możecie wymagać ode mnie i proszę bardzo może być to nawet drugie tyle. Ulegne i się zgodze. Nie można przecież walczyć wciąż z całym światem, serce to nie żołnierz słany na ból. Dlaczego tak jest? ilekroć coś wygrywam zawsze coś tracę, zwycięstwo to przyjaciel mój i wróg. To nic..wygrywa ten kto kochał chociaz raz, mam tą świadomość że już nie raz i nie dwa wygrałam. Nauczyłam się znów uśmiechać jak głupie dziecko, cieszyć nawet z tych najmniejszych rzeczy. Dużo dostałam od przyjaciół, zbyt wiele nie wymagali ode mnie, możliwe że wiedzieli jak to jest byc mną. Możliwe że pewnego wieczoru bedąc na `tam gdzie jest biało` oni odwiedzili mój dom i przeszli się w moich butach, możliwe ze poczuli to samo. Dziękuję im że są i że zawsze o mnie walczyli kiedy ja toczyłam przegrane bitwy.