Było pięknie, naprawdę było pięknie. Zaczęło się od niewinnych rozmów, potem spotkania i tak jakoś wyszło, pierwszy pocałunek. Potem było trochę gorzej, pierwsze kłótnie o nic, a potem znów radość ze spędzonych ze sobą chwil. Następne twoje pretensje. Telefon o 1 w nocy, że niby za wszystko przepraszasz że już nie będziesz taki, a następnego ranka kolejne pretensje. Potem wszystko ugasło, nie było nas. Nagle przypadkowe spotkanie ze wspólnymi znajomymi. Z początku trochę sztywno, lecz po jakimś czasie już rozmawialiśmy tak jak wtedy. Ale ja wiedziałam że to źle, że znów będę cierpieć. Po chwili twoja ręka dotchneła mojej, trzymałeś jej tak mocno nie chcąc jej puścić. Ja w głębi serca cieszyłam się że będzie dobrze, że znowu będziesz przy mnie, będziesz mnie wspierał, ale bałam się że znowu będą te niepotrzebne kłótnie. Nie wiedziałam co zrobić ale uległam. Wróciłam do domu, myślałam tylko o nim. Gdy następnego dnia spotkaliśmy się on jakby nic, znowu zachowywał się jakby nic nie było! A ja musiałam przechodzić przez to drugi raz! Musiałam drugi raz z jego powodu cierpieć! I cierpię do dzisiaj, bo każdego wieczora przypominam sobie te chwile kiedy było pięknie. I do dzisiaj zadaje sobie tylko jedno pytanie : Po co to wszystko było ?
nie jest dobrze..;c