wiem, że kiedyś popełniałam błędy.
i to całkiem niezłe.
na przykład ubierałam elegancki sweter do dresowych spodni.
albo czesałam się w dwie niemodne dziś już kitki, wyglądając przy tym jak pajac.
albo z chłopakami się kumplowałam, zamiast ich podrywać.
albo uciekałam z domu, bo miałam chorego psychicznie ojczyma.
albo pyskowałam mamie, bo hormony brały górę.
ale teraz jest inaczej.
zupełnie.
ubieram się tak jak powinnam, to znaczy : dopasowuję ubrania.
czeszę się w kucyka, albo rozpuszczam wyprostowane włosy.
s t a r a m się kogoś poderwać.
ojczyma ignoruję jak tylko można ignorować śmierdzącą kupę śmieci.
z mamą się dogaduję, ale jednak nie jest to stopień przyjaźni.
pozornie spokojne życie.
czy aby na pewno?