Rozdział 6 cd.2
Gdy byliśmy w domu nikt się nie odzywał, wiedziałam, że się cieszą, a zwłaszcza Michael. Wszyscy patrzyli na mnie, próbowali mnie rozgryść. Mój ojciec zabrał głos.
-Nie potrzebnie rzuciłaś się na Renatę, teraz jeszcze bardziej cię pragną.
-Sama zaczęła, zresztą wiesz dobrze, że nie odejdę, więc czego ty się boisz?-zapytałam.
-Bo nie odpowiedziałaś- powiedziała Emily.-W każdej chwili możesz podjąć decyzję o dołączeniu.
-Aż tak mi nie wierzycie?!-krzyknęłam-To prawda, mogłam im odmówić od razu, ale umowa to umowa! Powiem kiedy będzie czas, nie wiem co się wydarzy za rok. Nie mam pojęcia, a nie mam zamiaru patrzeć w przyszłość, bo wszystko się może się zmienić!
Wykrzyknęłam i pobiegłam do lasu. Nie mogłam uwierzyć, że mój własny ojciec mi nie wierzy. Jestem zdziwiona moją reakcją, ale zdenerwowali mnie. Moje wszystkie emocje wyparowały, które trzymałam w sobie i nawet Carol by mnie nie powstrzymał. Biegłam głęboko w las, ale też tak, aby nie przejść przez granice. Nagle zobaczyłam wilka, tego samego co wtedy, gdy przeszłam przez ich pakt. Zatrzymałam się. Wilk zawarczał.
-Spokojnie. Nic ci nie zrobię, jestem sama. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć to ja potrafię czytać w myślach.
"Jesteś sama?"
-Tak. Możesz przemienić się w wilka?
"Poczekaj."
Czekałam pięć minut na niego. W końcu wyszedł z drzew, dopiero teraz spostrzegłam się, że byliśmy na łące. Chłopak, był bardzo dobrze zbudowany, miał ciemne włosy i oczy, pachniał lasem. Od zawsze kochałam ten zapach.
-Cześć-powiedziałam.
-Cześć, czego chcesz?
-Chce pogadać, nie bój się nie jestem zwykłym wampirem i przysięgam nigdy nie tknęłam ludzkiej krwi.
-Dobra. Jak się nazywasz? I dlaczego tak ładnie pachniesz, jak nie wampir.
-Nazywam się Rosalie Mirow, jestem pół wampirem, pół człowiekiem, więc dlatego pachnę inaczej. Żywię się ludzkim jedzeniem, ale czasami poluję na sarny. A ty?
-Christoper Sall, jestem wilkołakiem. Jak dla ciebie pachnę?
-Lasem.
-Mhm... Więc co chcesz o de mnie? Już nie interesują cię te pijawki?
Zaśmiałam się.
-Pijawki, na serio?
-Tak, ja was tak nazywam, ale do ciebie to nie pasuje.
-No tak. Więc jak będziesz mnie nazywać?-zapytałam, ciekawa.
-Nie mam pojęcia. Najlepiej Rose. A ty mnie?
-Kriss.
Zaśmialiśmy się. Bardzo go polubiłam. Gadaliśmy tak przez jakiś czas. Poznałam go lepiej i dowiedziałam się o co chodzi z tym paktem. Tak naprawdę nie powinniśmy się kolegować, jesteśmy wrogami. Przez ten czas, on opowiedział trochę o wilkach i o sobie, a ja o sobie i jak to jest być pół człowiekiem, pół wampirem. Po dwóch godzinach rozmowy, pożegnaliśmy się i zdecydowaliśmy, że będziemy się widywać częściej. Ponieważ nie miałam zamiaru iść do domu, więc poszłam pochodzić po Forks. Było po północy i nikogo nie było widać. W wszystkich domach, ludzie spali smacznie, a ja nie miałam zamiaru zasnąć. Nie byłam zmęczona. Gdy obeszłam całe miasteczko pobiegłam znowu do lasu, ale tym razem szłam rozmyślając o wizycie Volturi. Czasami chciałabym tam być, chciałabym być nieszczęśliwa. Przesiadywać w tym zamku i czekać na koniec mojej opowieści życia. Ale chce też podróżować. Co prawda jestem wampirem i przez swoje istnienie mogę zwiedzić każde miasteczko, każdą wieś na tym świecie. Ale chce to zrobić teraz. Teraz zacząć. Tak, tak. To dziwne. Pogubiłam się w linii czasowej, dlatego zdecydowałam pójść do domu, do łóżka. Weszłam przez okno ściągnęłam z siebie kurtkę i zobaczyłam, że na moim łóżku siedzi Jack. Był smutny, gdy weszłam do pomieszczenia od razu się podniósł. Nic nie powiedziałam, zdecydowałam jednak się wykapać i poczekać aż pójdzie, teraz nie chciałam rozmawiać z nim, z nikim. Może z Krissem. Weszłam do łazienki, na ubikacji położyłam piżdżamę, nalałam wodę do wanny. Zawiązałam włosy w wysokiego koka. Rozebrałam się i weszłam do gorącej wody, która rozluźniła każdą partię moich mięśni. Dziś był męczący dzień. Nie spieszyłam się z wyjścia z łazienki, każdą czynność robiłam powoli i dokładnie. Wiedziałam, że on nadal tam jest i na pewno będzie czekał tam cały czas, aż wyjdę. W końcu wyszłam z wody. Ubrałam się w piżdżamę. Rozpuściłam włosy, a potem je wysuszyłam, bo w nie których miejscach się zamoczyły, a na końcu je rozczesałam. Gdy wyszłam zobaczyłam stojącego przy oknie Jacka. Patrzył na księżyc, akurat dzisiaj była pełnia.
-Dlaczego, próbujesz mnie omijać?-szepnął.
-Co?
-Od przyjścia do domu, robiłaś wszystko, abym wyszedł. Więc pytam się dlaczego? Co ja takiego zrobiłem?
Inni zdjęcia: Chaosik purpleblaack501 mzmzmzOjcowski Park Narodowy usinskaDolina Królów bluebird11Cichy kącik. ezekh114978 tennesseelineToday quenPrzejście przez Bazar bluebird11Kwiecie. ezekh114Buzi milionvoicesinmysoul