List samobójcy
Nie chciałabym być na Jej miejscu,
Kiedy dół staje się coraz głębszy,
Niczym las się ciągnie i mroczy.
Ciągle pada deszcz,
Ciskają pioruny - czasem słońce świeci.
Ciągle, na przemian, zima z jesienią.
Tylko czasem ciepło dziecka,
Rozpali centrum duszy i wzruszy.
Wtedy deszcz staje się oczyszczeniem,
Choć susza dławi krtań.
Potem nastaje wieczna ciemność,
Lecz na końcu mimo wszystko,
Pali się świeca - nadzieja,
Kto silniejszy - podsyca i wychodzi,
A kto słabszy - umiera w ciemności.
Pozostaje jeszcze - modlitwa do Boga.
Droga jak się zdaje najprostsza.