Powoli docierało do niej co się stało. Straciła wszystko. Kawałek po kawałku jakaś cząstka niej odchodziła i za każdym razem tak samo bolało. Ból rozchodził sie po całym ciele, palił i nie dawał o sobie zapomnieć. Starała się nie myśleć o tym wszystkim, ale kiedy odpychała od siebie złe demony, one z większym naciskiem wracały i bardziej raniły. Jedyną dobrą stroną w tym wszystkim było to, że zobaczyła jakimi ludźmi się tak naprawdę otaczała. Fałsz, kłamstwo i zazdrość. Wspominała każdego po kolei i każdy był taki sam. Udawał, żeby lepiej mu się żyło. Teraz została sama. Czy to złe? Teraz ma gwarancje, że nikt jej nie zrani i znów nie będzie cierpieć. Odczeka te kilka dni, tygodni, miesięcy, lat , ale zapomni o nich wszystkich i będzie jej lepiej. Zniszczy ich, zabije, zamorduje. Będą błagali ją o litość. A to wszystko w jej głowie, bo jest tak słaba, że nie zrani ich w prawdziwym życiu. Ale będzie żyła z myślą, że oni też cierpieli i też płakali.