Wróciłam od fryzjera! I już zdaję relację... + Kilka zdjęć!

Fryzjera miałam na godzinę 13. Poszłam do niego o 12:54, a o 13:05 już byłam po fryzjerze :D Szybko, zwięźle i na temat.

Ścięte zostało 3 cm tych najdłuższych warstw i 1 cm tych krótszych dzięki czemu krótkie warstwy nie ucierpiały bo szczerze mówiąc nie ruszałam ich dwa lata. Bo ogólnie rzecz biorąc chcę zejść z cieniowania dlatego jak chodziłam do fryzjera to kazałam ściąć tylko te najdłuższe warstwy, żeby chociaż minimalnie i powoli przyrównywać je do tych krótszych warstw. Tym razem chciałam i te króciutkie minimalnie skrócić, żeby były zdrowsze i nie takie suche. Długie warstwy zostały ścięte minimalnie w półkole. Piszę minimalnie, bo bardziej kazałam fryzjerce żeby były ścięte na prosto, ale jednak "minimalnie" na półkole :D 

Jestem zachwycona bo włosy wyglądają teraz lepiej: końcówki są zdrowsze, włosów wydaje się być więcej bo trochę zostały wyrównane do tych krótszych warstw i ogólnie lepiej to wygląda. Jedyny ból to taki, że moje włosy zostały rozczesane na sucho grzebieniem i mam teraz szopę na głowie. Poza tym wszystko OK, włosy były ścinane ostrymi nożyczkami Jaguara( tak musiałam o wszystko się wypytać).

Jak wyglądają moje włosy po fryzjerze? Możecie to zobaczyć na powyższych zdjęciach...  Aparat zrobił trochę niewyraźne zdjęcia ale już niedługo będzie aktualizacja włosowa do której zdjęcia cyka mi moja mama także zdjęcie będzie na pewno dobre :)

Aktualnie włosy już nie są takie napuszone bo potraktowałam je serum z dzikiej róży i migdałków na długość i silikonowym serum z jedwabiem na końcówkach :)