od wczoraj w gardle czuję gorzko-kwaśną gulę, której nie mogę przełknąć. jest tam przez żal? przez smutek? zawiedzenie? nie wiem. przypomina mi o tym, że jestem naiwna, bardzo naiwna, i że za dużo bym chciała. za dużo sobie wyobrażam. ludziom ciężko jest zrozumieć, że ja tak nie potrafie dłużej. każdy kogoś ma, a wypowiada się na ten temat, jakby wiedział, o czym mówię. pragnę mieć kogoś, komu będzie zależało. będzie rozumiał mnie i mi ufał. chciałabym się w końcu szczęśliwie zakochać. czy to tak dużo? najwyraźniej tak. najwyraźniej nie jest mi to dane na najbliższy czas. kto wie? może będę miała dopiero 50 lat, jak spotkam tego jedynego kogoś. a kurwa. czasami po prostu za bardzo szukam tego czegoś, mimo że tego nie ma. bez sensu, wiem.
założyliśmy się, pamiętasz? masz mnie przewieźć i mam nie zwymiotować. ale będę musiała poczekać, żeby się przekonać, czy mój żołądek wytrzyma hamowanie na ręcznym przy stu pięćdziesięciu na godzinę. ech. nienawidzę tych wszystkich ludzi, którzy zamykają Cię na osiemnaście miesięcy. UGH. ja pierdole, dlaczego tak szybko się przywiązuję do innych? wiem dlaczego. bo to oni dają mi siłę, żeby ciągnąć do przodu mimo wszystko. a on w szczególności. jego piękny uśmiech i zaraźliwy optymizm, jest czymś czego mi brakuje w życiu najbardziej. a będzie mi tego bardzo brakowało przez najbliższe półtora roku...