Znowu długo mnie nie było. Znowu trochę się wydarzyło.
Wakacje na półmetku. Połowa egzaminu jeszcze do zaliczenia. Pan Profesor przyjął mnie w zaskakująco miły sposób.
Dam radę, muszę. Przecież nie takie rzeczy już się udawały!
I znowu zaczęłam jakoś dogadywać się z moją siostrą... Może czas już na dobre zakopać topór wojenny?
Tak sobie myślę, że będę się smażyć w piekle. Czy to normalne cieszyć się z tego, że komuś coś nie wyszło? W sumie... Tak, to normalne. Dla nas, ludzi. Zawsze jakaś część odczuwa niesamowitą radość z niepowodzenia drugiego.
Ale u mnie to nie do końca tak. Nie chodzi o to, że cieszę się z tego, że komuś jest źle. Sporo czasu już minęło. Mam już gdzieś to, co było. Ale cieszę się z tego, że być może ktoś czuł się tak, jak ja kiedyś. I mam nadzieję, że to będzie taka malutka lekcja. Że człowiek to nie zabawka. Że nie można "bawić się" kimś, bo ktoś może zabawić się Tobą.
Życzę Ci powodzenia i szczęścia. Każdy zasługuje na szczęście.
I wiem, że gdyby nie te wszystkie wydarzenia, pewnie nie byłabym teraz taka szczęśliwa. Nie miałabym może obok siebie Kogoś, kogo tak bardzo kocham i przy kim czuję się kochana! Mój A.! <3
Miłego :)