"Widziałam ostatnią pszczołę. Wygrzewała się w skrawku słońca zachwycona tak, jakby to było toczące się nieruchomym nieboskłonem życie. Delikatne gazowe skrzydełka podźwignęła w górę i położyła na nich ociężałą głowę. A oczy miała zamknięte.
Stopy - ruchliwe zazwyczaj - obejmował bezwład i bezruch, a jednak dysząca intensywność pręgowanego futerka mówiła, że pszczoła żyje. Odpoczywała po dniu - a może po pracowitym lecie grzejąc się w umierającym słońcu jesieni. Usiadłam obok niej i cicho, nie chcąc jej spłoszyć, spytałam:
co robiłaś w życiu? miód -
mruknęła nie poruszając
skrzydłem czy dobrze jest
robić miód?
o - dobrze
i tylko tyle?
tylko - spojrzała na mnie zielonym
pełnym zapachu okiem wzruszyła
ramionami miód - to jest życie a teraz
chcesz odejść?
o tak - teraz chcę stać się cząstką zielonego plastra
tańczącą odrobiną pyłu - wiecznym brzękiem
i nie żal ci życia?
nie
moje spiżarnie są pełne ociekającego słońcem miodu - tam w środku z odrobiną zapachu i barwy
lęgną się nowe i nowe pszczoły one będą
brzęczeć umilkła
powietrze drgało poruszane gazowymi
skrzydłami owadów"