Taką jesień to ja lubię - ciepło, słonecznie, a z drugiej strony kolorowe liście i taki specyficzny zapach powietrza. W związku z tym sporo spacerujemy, a wczoraj byłyśmy "na mieście", czyli na szafingu w "Różowych Okularach", a potem w parku na spotkaniu z Magdą i Julkiem. Jak przystało na chłopaka Julek, mimo iż młodszy od Hani, jest już od niej większy Nabyłyśmy kilka fajnych ubranek i kilka par butków. Do tego jeszcze w Białym czeka na Hanię paczka z jesiennymi ubrankami, więc póki co stop zakupom dziecięcym. Chyba czas uzupełnić swoją garderobę, bo na dzień dzisiejszy to jakaś masakra.
Za nami mały maraton lekarzowy - kardiolog, pediatra, alergolog. Na szczęście na dzień dzisiejszy wszystko jest ok, choć na ten nieszczęsny AZS cały czas trzeba uważać. W tym tygodniu kolejna wizyta u pediatry, bo niepokoi mnie, że Hani dość często podwija się do środka dolna powieka, no i w laboratorium, bo dostała skierowanie na morfologię.
A poza tym powrócił mi ból kręgosłupa i jakaś zmęczona chodzę... Cały czas brakuje mi godzin w dobie.