jest 0:33, a ja beczę. chociaż nie, chciałabym beczeć ale nie mam już łez. jak to możliwe, że mam wszystko a nie mam nic? czemu mając to o czym marzyłam tęsknie za tym co było kiedyś? jest do dupy. moje marzenia spełniają się komuś innemu, beze mnie.
no kurwa.
ile można oglądać pojebane komedie romantyczne, mając chłopaka, ba, kochającego chłopaka. i ile razy w myślach można mieć kogoś innego, śnić o kimś innym. to takie pojebane.
chce fajnego męża, dojrzałego mężczyznę, ale teraz chcę łobuza z którym nie wyobrażam sobie przeszłości. szaleć bym chciała, przecież jestem młoda, czyż nie od tego jest młodość? kiedy to się skończy? kiedy zmadrzeję? a czy kiedy to nastąpi będę miała kogoś przy sobie? kogokolwiek? jedną osobę której mogłabym o tym powiedzieć? jedna osoba, to tak dużo?
znowu beczę...