*Na sam początek macie piosenkę. Włączcie ją, byle nie za głośno, bo Wam będzie przeszkadzać w czytaniu. No, chyba, że nie chcecie, do niczego przecież nie zmuszam.*
Hejo.
Całe wieki mnie tu nie było...Śmiesznie tak wrócić z paznokciowego świata. Zatęskniłam za starymi śmieciami. Pazury pochłonęły mnie całkowicie, tak jakoś wyszło, że zabrakło mi czasu na tego bloga.
Brakowało mi go.
Patrzcie, dopiero co wróciłam, a już szpanuję! Ale nie wiecie, jaka historia kryje się za tą płytą. Zielonego pojęcia nie macie, jakie emocje wzbudziła we mnie, gdy ujrzałam ją po raz pierwszy, i jakie emocje wzbudza za każdym razem, gdy jej słucham. Jakie wspomnienia przywołuje. Wspomnienia pełne łez, ale łez szczęśliwych.
Pierwszy raz w życiu płakałam ze szczęścia, a za tym wszystkim stoi nikt inny, jak sam Ray Wilson.
Tak więc to zdjęcie pełni funkcję małego pocieszacza. A ja potrzebuję teraz małego pocieszenia.
Potrzebuję poczuć się bezpiecznie.
Choć o to kilka nocy temu zadbał Batman.
Kolejny punkt do dodania na listę powodów, dla których Batsy jest moim ulubionym superbohaterem.
Kurwa, ludzie będą już całkiem uważać mnie za świra. Ale z druiej strony przecież po to powstał ten blog.
Zastanawiam się nad tym, czy to miejsce będzie odpowiednie na przekształcenie go w dziennik snów. Czy ktoś chciałby w ogóle to czytać? Chociaż w sumie ciężko byłoby mi zapisywać tu sny zaraz po przebudzeniu. Czyli dziennik będzie tradycyjny, papierowy. Najwyżej powybieram co ciekawsze sny i Wam je przedstawię. Będziecie mieli dostęp do małej części tego, co dzieje się w mrocznych czeluściach mojego umysłu.
Zastanawiam się także nad tym, czy zabierać się za świadome śnienie, czy za OOBE. Na początek na tapetę pójdzie chyba jednak świadome śnienie. Opiszę Wam metody, które będę testować. Może kogoś w to wkręcę.
Moje sny są ostatnio tak fascynujące, że nie mogę przestać o nich myśleć. O, na przykład ostatnio wróciłam w miejsce, o którym już kiedyś śniłam. To było jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam w moich snach. Byłam tam z jakąś dziewczyną (prawdopodobnie dobrze mi znaną, jednak za Chiny nie przypomnę sobie, kto to był) i strasznie chciałam jej pokazać jezioro, po którym w ostatnim śnie pływałam.
I wiecie co?
Nie udało się nam tam trafić. Wiedziałam, że idę w dobrą stronę, że to ta droga, że tu powinno być jezioro.
Ale go nie było. Nie było także kilku drzew i leśnych polanek po drodze. Zniknęły.
Tak więc owe miejsce, mimo że to samo, uległo delikatynym zmianom.
Znaczy nie do końca delikatnym, bo jednak zniknięcie jeziora ciężko nazwać zmianą delikatną.
Jeszcze Was nie zanudziłam?
To chyba dobrze.
W takim razie ja może napiszę, o co chodzi z tym Batmanem.
Pamiętacie, jak w którejś z poprzednich notek pisałam o serii nękających mnie koszmarów?
Przypomnę -> przez cały tydzień nawiedzała mnie w snach czarna postać.
Co noc zabijała mnie na inny sposób. Nie będę się wdawać w szczegóły, bo to były chyba najgorsze koszmary, jakie miałam, i po prostu ciężko mi czasem do tego wracać. Powiem tylko tyle, że najgorzej wspominam topienie mnie w brudnym stawie oraz duszenie we własnym pokoju, we własnym łóżku, podczas gdy nieświadoma niczego mama siedziała przy komputerze i robiła coś do szkoły. Ten ostatni koszmar był najgorszy, bo autentycznie się dusiłam. Jak się z niego wyrwałam to łapałam oddech i najnormalniej w świecie się poryczałam.
Ta czarna postać to był mężczyzna. Czułam to.
Tak więc kilka nocy temu miałam sen: było ciemno, właściwie to była jakaś przestrzeń, nie było żadnych ścian czy podłogi. Batman walczył z Jokerem, któremu towarzyszył nikt inny jak mój czarny oblubieniec. W pewnym momencie Joker zatrzymał się i zaczął mówić coś o kartce, którą otrzymał Batman (to była walentynka). Powiedział, że to od niego. Mówił coś jeszcze, ale nie byłam w stanie wyłapać jego słów, ponieważ w tym samym momencie czarna postać mnie zauważyła i zaczęła szarżować w moją stronę. Co ciekawe, do tej chwili nawet nie byłam świadoma tego, że jestem bohaterką snu; wydawało mi się, że występuję w roli niewidzialnego obserwatora. Nie potrafię opisać tego, co czułam. Wiedziałam, że on mnie zaatakuje, widziałam, jak się na mnie rzuca. Ale nawet nie zdążył mnie dosięgnąć - dopadł go Batman, osłaniając mnie własnym ciałem. Zaczęła się brutalna walka, walka na śmierć i życie. Batsy ledwo dawał radę, ale się nie poddawał; wstawał po każdym upadku. Powoli osiągał przewagę, lecz wtem Joker zaczął się przeraźliwie śmiać. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. W rękach trzymał coś na wzór detonatora. Powiedział, że nic nas już nie uratuje i że wszyscy umrzemy, po czym znów się zaśmiał. Wtedy Batman i czarna postać rzucili się na niego, przy czym Batsy wrzeszczał jak furiat, ale nie jestem w stanie przytoczyć Wam jego słów.
Obudziłam się. Mimo nie do końca jasnej końcówki snu oraz mimo jego brutalności, po przebudzeniu ogarnęła mnie wielka ulga.
Ja już wiem, że ta postać mnie więcej nie odwiedzi.
Możecie się śmiać, zrozumiem. Ja sama nie ogarniam tego snu.
Co się zaś tyczy walentynki Jokera - to pewnie przez to, że oglądałam film, w którym Joker i Batman toczyli swoją ostateczną walkę w tunelu dla zakochanych. Cześć i chwała temu, kto wpadł na taką scenerię. Poważnie. Jeśli ktoś z Was zagłębiał się trochę w komiksowe dzieje Jokera i Batmana doskonale zrozumie, dlaczego ta scena zrobiła na mnie takie wrażenie.
Wracając do świadomego śnienia - na początku zamierzam stosować technikę autosugestii i liczenia do 30.
Na czym to polega?
Przez 10-15 minut przed snem mam powtarzać zwroty typu "Dzisiejszej nocy będę świadomie śnić" czy "Dzisiejszej nocy przeżyję świadomy sen". Mam się skupić na tym, jak bardzo tego chcę. Następnie zamknę oczy, policzę do 30, otworzę je na 2-3 sekundy, po czym znowu zamknę, policzę itd. Aż do przejścia w sen.
Zielonego pojęcia nie mam, jak to przejście ma wyglądać. Pierwszy raz się do tego zabieram.
Jeśli jakimś cudem uda mi się dzisiaj wejść w świadomy sen, wykonam test rzeczywistości, krzyknę "To sen!" i zacznę się kręcić, by nie dopuścić do natychmiastowego obudzenia.
Jestem ciekawa, co z tego będzie.
Jeśli mi się uda, opiszę wszystko dokładnie.
Mam nadzieję, że spamiętam ten sen, choć generalnie nie mam większych problemów z pamiętaniem snów po przebudzeniu.
Kuźwa, no to pocisnęłam notkę.
Jeśli ktoś to przeczytał, to pięknie dziękuję.
Wybaczcie mi, rozkręcę się, obiecuję.
Trzymajcie się!
~SpaceLady