photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 PAŹDZIERNIKA 2013

Sukcesik

Im więcej zadane, tym większe prawdopodobieństwo, że na moim fotoblogu pojawi się notka. Tak to już działa, co zrobię.

Wcale nie denerwowałam się przedstawieniem! Ja przeżywałam śmierć ukochanego Batmana. Bo to był zły pomysł, żeby na dzień przed tym tak ważnym dla mnie apelem odstresowaywać się ostatnią częścią mistrzowskiej trylogii Pana Nolana. Tak, to był stanowczo ZŁY pomysł. Batsy, oh Batsy... To w ogóle żal z mojej strony, że przerzuciłam się na Ligę Sprawidliwych (jeśli ktoś ogląda, to posyłam duuuuużo miłości) nie obejrzawszy uprzednio Mrocznego Rycerza, co Powstaje. Po pierwszej godzinie miałam ochotę otworzyć okno i wywalić monitor w pisdou bo tego się nie dało oglądać. ZASRANY BANE. Nie mogłam patrzeć na to, jak Bruce, Batman, jest upokarzany, aghrrr! Jak niszczone jest coś, co Wayne budował przez tyle lat! I to symboliczne rozbicie maski zaraz po powrocie na ulice Gotham, udowodnienie braku sił i brutalne pobicie! Umieszczenie w więzieniu na zasranej leżance, z której nie mógł się nawet podnieść, plus ekran, na którym ukazywany był największy koszmar Batmana, krok po kroku...
N-I-E! Nie, nie, nie, nie! Po tym, jak ci wszyscy ludzie dorwali się do tajnego magazynu z całą batmańską maszynerią miałam już serdecznie dość. DOŚĆ. Ale że nie poddaję się tak łatwo ,to polazłam po chusteczki i kontynuowałam mój seans (generalnie to łzy w oczach miałam już jak Alfred powiedział, że odchodzi, bo pogrzebał rodziców Bruce'a i nie ma zamiaru pogrzebać także jego...Ludzie, jak można było przy tej scenie nie mieć łez w oczach?). Nie będę streszczać całego filmu, bo pewnie 3/4 z Was go widziało, tylko ja jak zwykle mam wydłużony czas myślenia i łączenia wątków. W każdym razie po obejrzeniu całości stwierdziłam, że 1) Anne Hathaway tak bardzo nie pasuje mi do swojej roli, 2) Bane, chodź, przytulę Cię i wszystko będzie dobrze, oraz 3) moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Nie wiem, czy ktoś z ludziałków, którzy czytają moje wypociny wie, co to znaczy patrzeć na śmierć ukochanego bohatera!

Bohatera z którym się dorastało, z którym w podstawówkowej biobliotece spędzało się całe godziny...Który wielokrotnie gościł w snach i o którym snuło się różne, niewiarygodne opowieści i teorie (i robi się to dalej). Jednym zdaniem - ryczałam tak, że mój brat odezwal się ze swoim niezawodnym pocieszaczem - "Jusiaaałkeee, nie płacz!". Paczkę chusteczek później wyklnęłam pół Gotham od skuhwysynów, po czym co widzę?
Uśmiechnięty pyszczek Wayne'a. Na początku myślałam, że szlag mnie trafi. Później przyszło do mnie jedno wielkie 'ufff, Ty sukinkocie, prawie Ci się udało', jednak chwilę później zastąpione zostało przez "To niemożliwe, nie przeżyłby wybuchu takiej bomby, nie miał jak uciec nawet gdyby skorzystał z autopilota i dobrze o tym wiesz"
Mózgu, why? Czemu nie mogę dalej wierzyć w to, że Batman żyje? Dlaczego mi na to nie pozwalasz? Dlaczego wmawiasz mi, że to tylko wytwór wyobraźni pogrążonego w bólu po utracie tak bliskiej osoby jak Bruce Alfreda? Przecież Alfred zawsze sobie wyobrażał, że zobaczy Master Wayne'a przy tamtym stoliku. Dobra, koniec, bo znów szkalnki w oczach. Nie wiem, czy ktokolwiek to zrozumie.

Czy właśnie poświęciłam całą notkę Batmanowi? Ups, przepraszam, że nie jest mi z tego powodu przykro. Generalnie to nikt nie każe Wam tego czytać, więc jeśli nie lubisz Batmana to nie czytaj. Wyjdź stąd i nie zaglądaj tu więcej.

Aaa, i wiecie co? Joker ma rację. To wszystko jest bez znaczenia. Ja jestem bez znaczenia, Wy jesteście bez znaczenia, nasze życia są bez znacenia. Bo i tak Ziemia kręci się dalej. Jesteśmy niczym. To, że tu istniejemy nic nie zmienia, tak samo jak nic nie zmieni nasza śmierć.

Joker jest moim ulubieńcem. I prawdziwie wzbudza mój strach.
"Kill you? I don't wanna kill you. What would I do without you? No! No, you- you complete me", tyle w temacie. Joker szanował Batmana, ciul go obchodziło to, kim jest za maską. To nie miało najmniejszego znaczenia. Ying i Yang, odwieczny taniec bieli z czernią, dobra ze złem i tak dalej. Gdzieś tam w tym chorym umyśle Batman postrzegany był jako jedyny przyjaciel...

Kuźwa, to pocisnęłam notkę, nie ma co.

Chciałam tylko powiedzieć, że Batmanem martwiłam się do mniej więcej 8.50, kiedy to dotarło do mnie, że o kurde, zaraz naprawdę zaczynamy!

 

Więc może coś z dzisiaj? W końcu to ważny dzień był :D
WSPÓLNA PRACA+DOBRA ORGANIZACJA=WSPANIAŁE EFEKTY, dziękuję wszystkim, którzy pomagali przy apelu; było kilku Supermanów, Drużyna Pierścienia i cała gromadka Wonder Women, który ciężko pracowali na sukces ogółu! <3 Mimo wszystko mam nadzieję, że Pan Mossoń nie żywi do *kogoś* urazy za otrzymany tytuł. Why so serious, panie profesorze?

 

Na samiutki koniec pamiętajcie, że bohaterem może być każdy. Nawet mężczyzna robiący coś tak prostego i dodającego otuchy, jak otulenie płaszczem ramion małego chłopca, by wiedział, że świat jeszcze się nie skończył.

 

Fajnie było siedzieć przy tej aparaturze na apelu

Śmieszki tak bardzo poprawiały humor :)

~SpaceLady

 

PS: następny wpis będzie o "pedałach", zbieram materiały, huehuehue

Komentarze

lonelymoonchild 'Why so serious, panie profesorze?' to mnie rozwaliło. XD
15/10/2013 22:30:04
berlinkiduo milusio c:
16/10/2013 14:35:34

Informacje o berlinkiduo


Inni zdjęcia: Ja cooooooone:* coooooooneZ Klusią:* coooooooneJa coooooooneJa cooooooone:* cooooooone;) cooooooone;) coooooooneJa cooooooone:* cooooooone