photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 11 CZERWCA 2012
122
Dodano: 11 CZERWCA 2012

1. Seize the day..

Myślałam, że z czasem będzie lepiej, że czas leczy rany.. a jest coraz gorzej. To już 2 miesiące? Ciągną się w nieskończoność.. Leżę w łóżku, słuchając porannego śpiewu ptaków, one wstają, ja jeszcze nie śpię. W ręku kieliszek białego cremant de Bordeaux, co  najdziwniejsze, nie lubię przecież wina.. nie pijam alkoholu.

Od ponad 2 lat, starając się o dziecko oduczyłam się złych nawyków, rzuciłam palenie, alkohol, życie towarzyskie, zdrowo się odżywiam, pilnuję specjalnej diety, można powiedzieć iż mój organizm nigdy nie był w lepszym stanie.

A jednak stało się, po miesiącach złudnej nadziei, że to już ten, że to właśnie Ty przyszedłeś do mnie i już zostaniesz ze mną na zawsze, coś musiało pójść nie tak.

Straciłam Cię. W wyobraźni wciąż czuję dotyk Twoich dłoni, tak młodych a już tak zmęczonych życiem, Twoje oczy, przeszywające, błękitne, jak poranne fale nad morzem śródziemnym, gdzie tak często zabierałam Cię w moich myślach.. byliśmy razem we Włoszech, na Krecie, Rodos, Egipt, Chorwacja.. wszystkie te miejsca były nasze i tylko nasze, nie było nikogo innego, tylko ja i Ty, świat się nie liczył dla nas dwojga, wciąż czuję smak Twoich ust..

Cisza. Gdy zamknę oczy tylko spiew ptaków, i to cholerne, nieustanne tykanie zegara przypomina mi, że żyję. Coś przypomina mi o Tobie.. zalewa mnie fala gorąca, następnie płacz, próbuję złapać oddech, po 10 minutach leżę na podłodze, zwinięta w pozycji embrionalnej ściskając kołdrę, w której tak niedawno budziliśmy się przecież razem..

Mija godzina, może dwie. Budzę się. Na zewnątrz już jasno. Burczenie w żołądku przypomina mi, że od 3 dni zagościły w nim same płyny. Powinnam, nie.. muszę coś zjeść. Lodówka pusta.  Wyjmuję z zamrażalki lody, kupione 2 miesiące temu, w dniu, w którym planowałam wieczorny seans filmowy z Tobą, w dniu, kiedy stwierdziłeś, że to nie to co chciałeś, że musisz odejść, że tak będzie lepiej.. 

Pierwsza łyżeczka, druga.. czuję nudności. Nie jest za dobrze, biegnę do łazienki i w ostatniej chwili nachylam się nad wanną.. wycieram usta. Znów zaczynam płakać.

Przypominam sobie ten moment, kiedy rano, siedząc w łazience nad toaletą, Ty trzymałeś moje włosy, następnie leżąc gładziłeś mnie po brzuchu, oboje myśleliśmy że to nasz upragniony Elijah w drodze.... fałszywy alarm. Tak bardzo chcieliśmy tego dziecka. Dzisiaj byłby to niechciany bękart, każdym oddechem przypominającym mi o Twoim istnieniu.. a jednocześnie najukochańsza osoba, nosząca w sobie część Ciebie..

Kładę się do łóżka. Minęła kolejna godzina. Zasypiam..

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika behindtheseblueeyes.