Pierwsze śniegi spadły. Temperatura waha się między -100, a -99 stopni Cencjusza. A ja siedzę przed monitorem popijając przereklamowaną zupkę z Knorra na bogato (pomidorową z mozzarellą i makaronem) i popadając w coś między jesienną depresją, a zimowa melancholią. Ostatnio moje sprawy sercowe nie układają się najlepiej, ale cieszę się, że przynajmniej moim przyjaciołom wychodzi. Życzę Wam szczęścia do końca świata i jeszcze dłużej, więc możliwe, że jako jedyni przeżyjecie nadbiegający już rok 2012.
A co do szczęścia, to dzięki Ławie, miał je malutki zmasakrowany piesek, prawdopodobnie potrącony przez samochód. Zestresowana przybiegła do mnie ze łzami w oczach. Żeby dowiedzieć się, co wg się stało, trzeba było odczekać większą chiwę, aż w końcu była zdolna mówić. Opowiedziala mi całe zdarzenia i jako przyjaciółka i obrońca praw zwierząt, musiałam pobiec z nią na Niepodległości. Tam próbowałam dodzwonić się na Straz Miejską,ale nie mialam dobrego numeru. 112 nie odbierało. polecilam więc Ławie pobiec do izby wytrzeźwień, przecież tam też są jacyś policjanci. Po 0,5 godziny przyleciała spowrotem i po następnych 0,5 godziny oprzyjechała Straż. Obejrzeli psa i zadzonili do weterynarza, po którego niebawem pojechali. MMy za ten czas starałyśmy się zatrzymać zwierzę, bo zaczęło ono uciekać, a raczej kolebało się ze strony na stronę, bo mialo zranione łapy. z tego co zauważyłam, miało chba nawet otwartą ranę. Gdy już wrócili, ostriżnie wszczelipi mu środek nasenny, aby zwierzę sie nie męczyło. Zabrali go do radiowozu, podziękowali i do widzenia. Wróciłam o 21 do domu. Jednak nasza kochana służba miejska nie za bardzo przejęła się tym zdarzeniem. Jak to Ława pomiedziała, wolą siedzieć na tyłku i wrzerać pączki, jak w amerykańskich filmach. A ja i Ława mamy + u Boga. Za swoje poświęcenie Ławam ma nawet ++!
- Może wrócimy do tego, co było rok temu?
- Przecież rok temu się nie znaliśmy!
- No właśnie... ; (