Spoooooko dzień.. Wyjazd do Poznania ze szkołą.
Wstałem o 4:30, żeby zdąrzyć z Dawidem na autobus o 5:12 ( dzięki mamo, że mnie obudziłaś, bo mądry ja ustawiłem sobie budzik na 5:45 ). Wychodzę z domu, zapalam światło a Dawid stoi przed bramą mojego domu jak w jakimś horrorze, ale pomińmy. Poszliśmy na przystanek, staliśmy dobre 10 minut na tym mrozie w ciemności. Dojechaliśmy o 5:15 do Opatówka kupiliśmy sobie drożdżówki i poszliśmy pod szkołe... Byliśmy pierwsi bo zbiórka była dopiero o 6:00. Pod szkołą skapnąłem się, że zapomniałem wziąć hajsu, no ale po co komu pieniądze na wyjazd na cały dzień do Poznania? Czekaliśmy tam z pół godziny ( w letniej kurtce ), aż przyjechał autobus i zamarznięci weszlismy do autobusu, TYŁY BYŁY NASZE. Wszyscy zaczęli się schodzić, aż w końcu ruszyliśmy, w autobusie jedna wielka bk. Pełno żalowych fotek i filmików, które tutaj nie trafią. Po drodze wjechaliśmy do Mc Donlad'a, była jeszcze oferta śniadaniowa, więc słabo. Ledwo co zdąrzyliśmy zamówi, a nauczyciele już kazali nam się zbierać do autobusu. Pojechaliśmy dalej i w końcu dojechaliśmy na miejsce. Do Poznańsiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza ( chyba ). Tam byliśmy zapisani na jakieś różne doświadczenia, ja byłem w grupie chemicznej, ale było ciekawie. Przed wejściem do jednej z klas doświadczalnych spokaliśmy jakiego Gustawa z 4 klasy podstawówki, który zaginał studentów swoimi pytaniami. WIEDZIAŁ WSZYSTKO.  Potem wyszliśmy na zewnątrz na różne wybuchy chemiczne, jakiś student nie zdąrzył uciec przyy eksperymencie i mu ręko podpaliło LOL. No i zabawa się skończyła trzeba było wracać do domu, po drodze znowu wjechaliśmy do Mc Donald'a. Najedliśmy się i do autobusu... Znów beka przez całą drogę, no ale dzień się skończył... CZEKAM NA POWTÓRKĘ.  




Oh, but that one night
was more than just right.
I didn't leave you,
cause I was all through.
Oh, I was overwhelmed
and frankly scared as hell,
because I really fell for you.