ojej-ojej, okoliczności w jakich zdjęcie to zostało wykonane nieustannie przywołują uśmiech. wersji jego istnieje z 8, bo no czasem ręce się trzęsą, a pozatym jak na złość kompozycję wciąż psuł stojący koło budki człowiek, do którego w końcu podeszłam grzecznie prosząc o przesunięcie się gdzieś bo tu się sztukę robi. przez wysokie C. Noc była to zaprawdę dzika, zawierająca skakanie przez płoty parków w spódniczce, rzęsisty deszcz i zagubionych irlandzkich chłopców.
Nie dla mnie to teraz. Deszcz pada tak samo, ale egzaminy przybliżyły się nieco i nagle z nieokreślonej przyszłości, data statystyki skrystalizowała się w przyszłym tygodniu. Mieszkam w bibliotece, w zesżłym tygodniu średnio do 1.30am, dziennie conajmniej 8 godzin. Kto nie studiuje, ten nie żyje.
I tylko ta myśl o wieczorze po ostatnim egzaminie, który według najnowszych ustaleń ma być rajdem po klubach Soho powoduje gęsią skórkę.
Głupiutkie, prościutkie i nieskończenie radosne rytmy cieszą mnie ogromnie. The Zutons, The Fratellis i wstawanie rano ma jakiś taki pozytywny wymiar.