Stało sie.. Chwila ktorej sie obawialam, ze nadejdzie.... Mimo to wciaz mialam nadzieje, ze tak nie bedzie, ze jeszcze wszytsko sie ulozy jak najlatwiejsza ukladanka puzzli... Jednak potoczylo sie ta droga, na ktora tak bardzo nie chcialam wejsc... Kazda najmniejsza nadzieja , ktora jeszcze troche iskrzyla sie lekkim, slabym plomykiem , zgasla.... Jakby ktos bez zadnego probllemu ja zdmuchnal. I ta czynnos, w ktora nie wlozono tyle wysilku znszyla wszystko. Ten most budowany przez lata rozpadl sie jak domek z kart...
Dzis jakas czastka we mnie umarla... cala radosc minionego dznia uleciala. Chocaz zawsze sadzilam szczescie to tylko chwilowe uczucie. Ze... Czlowiek tak naprawde nigdy nie byl, nie jest i nie bedzie szczesli... Tylko przez chwile zapomina o troskach, usmiechnie sie, a gdy to uczucie minie znow jego zycie przepelnione jest smutkiem....
To moj tok myslenia, nie zmieni sie tak samo jak moje zdanie na temat milosci... glupota... ;/
Kazdy ma prawo na wyrazanie swojego wlasnego zdania, a moje takie wlasnie jest..