długo wyczekiwany piątek. ten tydzień był straszny. nie było nawet kiedy usiąść w dużej bluzie, pod kocem z lapkiem (tak jak teraz). w końcu można wyjść i nie martwić się, że jutro jest jakaś kartkówka czy sprawdzian. niestety po niedzieli rozpocznie się wszystko od początku. jedno jest pocieszenie, że po 5 dniach znowu jest weekend. dzisiejszy dzień był chyba najgorszym z całego tygodnia. mam już dość tej szkoły. szkoda, że pogoda taka nie do końca fajna, ale na miasto i tak można wybyć. nareszcie bede mogla oderwać się chociaż na chwile o tym wszystkim co mnie otacza... czasami mam już tego dość. tego starania się, naprawiania i próbowania dogodzić. ale kiedy opuszczam i odchodze to czegos mi brak i nie umiem tak długo wytrzymać.....