Jak dawno mnie nie było. Jak wiele się wydarzyło...
Śmierć dziadka, staram się pozbierać, wziąć do kupy, a gówno mi wychodzi.
Wakacje przeleciały, nic nie zrobiłam. Matura za pasem, a ja żadnych przedmiotów (oprócz matematyki, którą nam narzucono i kochanego języka ojczystego) nie wybrałam, tematu na ustną prezentację też nie. O kant dupy to wszystko.
Na dodatek ręce mam jak ćpun podziargane, bo pielęgniarka wkłuć się nie mogła. Na pocieszenie powiedziała mi, że byłam dzielniejsza niż nie jeden facet. <hahaha> Chciałabym któregoś zobaczyć. :P
Jeszcze ironiczny tekst tatusia: 'Jak mogła się wbić przez takie sadło?' :) To mnie pozytywnie rozwaliło. :)
Podsumowując: 100 razy się zastanowię zanim oddam krew...
Tak sobie siedzę, ostatnie 10 min wakacji... Jakiś koleś śmieje się na ulicy perfidnym śmiechem, mi nie jest do śmiechu. Nawet koszmary mam... :( Moja matematyczka mi się śniła i śniło mi się, że spóźniłam się na rozpoczęcie roku. Tak, więc uciekam spać, ażeby naprawdę się nie spóźnić.
Pozdrawiam serdecznie moich Gości!