Siedzę dalej w domu z katarem i lekkim kaszlem, ale już jest dużo lepiej.
Jako pogoda jest do kitu, a ja mam dużo czas, to postanowiłam upiec biszkopt, który teraz rośnie do jakiś mega wyjebanych rozmiarów, ale jak mi sie nie uda, to mam plan "B", czyli sernik.
Po za tym modlę się, żeby farby, które zamówiłam doszły przed 15 !
Edit: Wyszedł mi zajebisty biszkopt, aż jestem z siebie dumna XD