Siedzę w domu przesłuchałem wszystkie płyty...
Znowu awantura, zamykam z kopa drzwi...
Wychodzę na ulicę szukać terra incognity...
Zastanawiam się skąd ta złość co we mnie tkwi...
Uspokajam nerwy tetro-hydro-canabis...
Czerwone oko łzawi, patrzę vis a vis...
Kolejna wspaniała świątynia złotem ocieka...
A na schodach czeka brudny wrak człowieka...
Czeka na jałmużnę, żeby nie być głodnym...
Ludzie pod niebiosa wynoszą swoje modły...
Jednak w świecie podłym tyle jest cierpienia...
W ludzkich sercach nic się nie zmienia...
Każdy nienawidzi, nieważne poganie, chrześcijanie...
Muzułmanie, żydzi- człowiek człowieka krzywdzi...
Ludzie w oceanie złości więcej nienawiści niż miłości...
I ludzkości za hajsem pościg...
Ja musze się odnaleźć w tych niespokojnych czasach...
Światem rządzi kasa, kto jej nie ma ten zaciska pasa...
Choć problemów masa, wiem, że wszystko się ułoży...
Bo ufam tobie Synu Boży...
Szczery list chłopaka z centrum miasta...
Co w tym bagnie musiał dorastać...
Musiał sprostać życia wymogom...
Iść swoją drogą, żyjąc na krawędzi...
Czasem jedną nogą szedłem po stronie śmierci...
Nie zaciskam pasa, zaciskam pięści...
Pozdrówki od Jurasa przekaz z południowej części...
I jeszcze jedno zanim skończy się atrament...
Panie miej w opiece dobrych ludzi...
AMEN....!
_____________________________________________
Pozdrawiam.