otóż Arletka po kolejnym juz pobycie w Anglii i przy kolejnym piwku obmyślała plany dalszego życia.
Myślała co zyskała i co straciła.
Tamtą gromade znałam od 13 września. Wiedziałam wszystko o wszystkich.
Ale pomiatanie było na tyle straszne że dnia 11 stycznia stwierdziłyśmy z Oll że pie.rdolimy takie towarzystwo.
Za to niebawem po sylwestrze (widać na zdjęciu) straciłam jeszcze jedną osobę.
Zyskując spowrotem jedną nie dokońca bliską i szczerą straciłam drugą.
Kłotnie i wszystko , ja rozumiem. Ale mimo wszysto zawsze było przepraszam.
teraz juz nie ma...
Zyskałam jedną nową z który łapiemy przypały i zawsze jesteśmy razem <33
Jedna kolejna nieudana miłość , z wódką w tle , ale bez komentarza.
Jedno zranione przeze mnie serduszko.
Jedna stracona juz (o ile wiem) szansa.
Jedna taka od wakacji paan który jest za staary.
Morze piwa i butelki wódki popijanej w Anglii na samotność lub tęsknote , i te miłe juz w Polsce.
Zbliżenie sie do Mamy , która znowu zaczyna mnie rozumieć .
Zyskanie nowej Mamusi Aniuńki , którą kocham baaardzo mocno ;**
Która zresztą sama teraz cierpi...
Remont kuchni , i moja B>A>B>K>A . ;///
I na koniec skręcona kostka.
Oprócz tego Ann , Werr , Michał Wojtuś Oll , Bartuś , Titi , Rafi i ta ekipa z która bawie sie najlepiej ;)))
Ale mimo wszystko szkoda stracon dni , bez tych którzy byli dużo wcześniej.
Zastanawiam sie czy nawet moi wrogowie nie mogliby być moimi znajomymi , kolegami , koleżankami...?
Przepraszam Was bardzo serdecznie.
I teraz , kiedy nie moge sie ruszyc z domu , bo ta je.ba.na kostka , myśle sobie , że przesrałam swoje życie...
Mogłam , miałam tyle szans , by mieć dużo przyjaciół , nawet znajomych , zajebiście w domu , i ogólnie mieć wygodne i fajne życie.
A ja to po prostu przeje.bałam ...
I nie myśle że mam doła , tylko widze jaka jest prawda?!