Blok sześciu ludzi, pięć klatek, cztery ściany, trzy pokoje, dwójka ludzi w jednym z nich, jedno okno. Za nim kamienica, przez którą światło rzadko do nas zagląda. Czy źle mi tu? NIE. Czy tam było dobrze? TAK? Gdy wracam zmienia się miasto, które mnie wychowało ludzie, z którymi trzymałem się park, który był schronieniem, barem, spokojem to nie ten sam park. Błonie zamieniłem na park Kasprowicza, plażyczkę na Wały Chrobrego. Lecz przyjaciół nigdy nie wymienię. Gdzie bym nie był, co bym nie robił..
Werbel jak łopata stopa gruda ziemi
uderza w wieko trumn chwil które minęły
porzucić to bez żalu zaczniesz na nowo
nie zpomnisz o zmarłych pójdą za tobą
wyraz naszych oczu na godzine przed świtem
melanż się kończył głosy przepite
kilku straceńców bez grosza przy duszy
ducha specu mnie do dzisiaj suszy
jebać to kurwa tym razem za nas
przynajmniej w tym tekście otworze szampana
co nam zostało po tamtych czasach brachu
smutek zerwanych rzuconych w kąt plakatów
fotografie które blakną bledną
to jest historią zrywam z oczu biemo
dziś dobre chwile milkną w oddali
bóg pokazał raj by go potem spalić
z miasta gdzie spadasz z fali
z miasta gdzie do brzegu tracisz dystans
na faktach to koło ratunkowe to brzytwa
eden z którego ktoś nas wygnał
ja sam z daleka ale w starym fachu
przekaz dla chłopaków pieprze złoty status
serce rozdziera żal smutek
bo nie wiem czy kiedy kolwiek powróce
Borixon Pih. "Czas Leci"