Ten blog chyba jest po to, żeby zebrać myśli. Albo żeby się nimi podzielić z innymi.
To wszystko trwa już 1,5 roku...zaczynam myśleć, że nigdy się z tego nie wyleczę. Ciągłe odchudzanie się, liczenie kalorii, środki przeczyszczające. Mam wrażenie że jak coś zjem to cały świat się ze mnie śmieje, bo jestem zbyt słaba, żeby się głodzić.
Dla NIEGO jestem nikim. Woli inną, choć nie wiem o kogo chodzi.
57,3 kg przy 172 cm wzrostu to wciąż za dużo. Co z tego że w grudniu ważyłam 5 kg więcej. Czasami chciałabym po prostu móc nie jeść całymi dniami, innymi mogłabym zjeść wszystko. Cały czas coś się zmienia. Nie potrafię zapomnieć, ile bólu zadał mi ten "stary" ktoś. Nie czuję już nic do niego, jest mi obojętny, ale rany i wspomnienia wciąż zadają rany mojej psychice. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć. Jesteśmy dla siebie teraz tylko czarnymi dziurami, wypalonymi gwiazdami, które kiedyś świeciły najjaśniej, pozostawiając po sobie poczucie pustki, zagubienia, ciemności i smutku. Ciekawe, że ktoś, kto kiedyś był wszystkim, tak nagle może stać się nikim. Dziś tym kimś właśnie jestem- nikim..