Na Zdjęciu ja i Paweł, w salce pod kościołem św. Jerzego, w trakcie próby przed Czuwaniem.
Wspominam pozytywnie. Najpierw stres, bo profesjonalistów ksiądz Piotr wziąl i takich zwykłych praktycznie nic nie umiejących nas. Po kilku krzywych spojrzeniach nam się odechciało. Ale jednak śpiewaliśmy i było dobrze. I ogólnie wsparcie zespołu. Nazwy nie pamiętam. My w skłądzie: ja, Paweł gitara, Paulina, Kinga, Karolina i Magda(?).
Wsparcie jest bardzo ważne. Naprawdę. Czasem taki głupi gest, jak pomachanie ręką, czy uśmiech, znaczy baaardzoo dużo. Np. na festiwalu. Levy wspierał nas bardzo bardzo. Nakrzyczał, że nie chcemy jeść obiadu( a kto by chciał chwilę przed występem?), ale to miłe było krzyczenie. Po występie konkursowym 'przybił piątkę" nam wszystkim, specjalnie czekał pod sceną. Później na galo bałam się spojrzeć na widownię, a tu klaskali itp. wszyscy od harcerzy i zuchów zaczynając, Levym i Cycku kończąc. Wspaniale było. Właśnie przez wsparcie.
Dziś wyjaśniłam sobie conieco z pewną osóbką, zwaną kiedyś 'przyjacielem'. Może 'wyjaśnilam' to zbyt mocne okrślenie, w każdym bądź razie coś w ten deseń.
Dziś zbiórka z rodzicami, ostatnia zuchowa w tym roku harcerskim. Pokazałam mamie gawędę i stwierdziła, że jeśli dalej szukam jakiegoś zajęcia dla siebie, to powinnam pisać bajki dla dzieci. Hhyh. A pasji szukam dalej, bo bajki to jednak nie to, co chciałabym robić.
;)