Witam serdecznie,
długo mnie nie było, przytłumił mnie ostatnimi czasy natłok planów i obowiązków. Trochę się pozmieniało, ale to dopiero początek.
Najpiękniejsze chwile to wszytkie te, które spędzam przy swoim MĘŻU! :) Tak, tak- wyszłam za mąż. Jestem teraz najszczęśliwszą żoną na świecie! :D
Wczoraj spotało mnie coś niemiłego, ale wiele nauczyło. W pracy poprzez roztargnienie i zaniedbanie rozciełam sobie nadgarstek, trzeba było troszkę zaszyć.. no i zwolnienie na kilka dni.
Dziś stojąc na balkonie z papierosem uświadomiłam sobie, że tak nie może być, że za mało się staram. Nie korzystam z tego co daje mi życie... Od maja nie biorę leków- a nowotwór się nie odzywa- daje mi szansę- żebym mogła robić wszystko to o czym marzę.
Wyrzuciłam pół papierosa. Nie chcę już palić. Poszłam spojrzeć w lustro... godzina 11:30- ja w pizamie, oczy opuchniete, włosy byle jak zwiniete na czubku głowy, wałek tłuszczu wystaje spod koszulki... Tak być nie może.. Przecież ten mąż zaraz mi ucieknie...
Idę zrobić mężowi obiad, a następnie włączam "your shape". I nie ma że boli...
Chce by mógł z radością nosić mnie na rękach,
Chcę wyglądać dobrze latem w szortach i zwiwnej koszulce,
Nie chcę śmierdzieć papierosami.
Biorę się w garść.
Jeśli nikt mnie nie wesprze- to będę wspierać się sama... Będę silna.