jeszcze kilka minut temu były świeta - nie odczułam ich w żaden konkretny sposób, nawet przygotowania świąteczne przebiegały w dość normalnej atmosferze (pomijając kilka zbędnych faktów jak oszukiwanie z krojeniem pora [pory?] i tata, który nas wydał w owej sprawie, ucieczka do ubierania choinki - nieudana zresztą :D) żadnych większych kłótni, sporów .. no jakoś tak .. :)
1 dzień świąt - początkowo pracowo, końcowo procentowo (czyli mniej więcej większych zmian nie wprowadzamy)
KOMU W DROGĘ TEMU TRAMPKI - główny powód wznoszenia toastu :)
zumba - obowiązkowo - nawet jeśli nie masz miejsca, tak naprawdę ono jest :) :P
2 dzień świąt - poranna pobódka
Ł: jedziesz ze mną?
A: nooo potrzebowałabym z 40min żeby sie ogarnąć
Ł: no dobra to nie ..
A: ok poczekaj zerknę do lustra
....
A: daj mi 15 min :D
i tym oto sposobem miałam zaszczyt jechać po małego Nathanka i Kasię :) i jest już z nami nowy najcudowniejszy obywatel Kargowskiej ziemi :) :D