Istnienie.
Moim zdaniem człowiek jest podobny do bańki mydlanej i nawiązać muszę trochę do Boga (mimo że szczerze mówiąc w niego nie wierzę). Boga można porównać do osoby, która wdmuchuje powietrze (duszę/istnienie) w nasze bezwładne ciało. Tak jak owe bańki możemy również równie szybko jak powstaliśmy, zostać zniszczeni. Wiele jest czynników, które są w stanie zabić człowieka - otoczenie, inny człowiek, choroba lub też po prostu czas. Jak to się mówi: "Z prochu powstałeś w proch się obrócisz". Przyszliśmy na świat by odegrać ważną rolę ale nie zawsze o tym wiemy. Należę do osób, które wierzą, że wszystko co powstaje ma swój cel na świecie. Drzewo, powstaje by tworzyć tlen dzięki, którem mogą przeżyć na świecie czy to ludzie czy to zwierzęta. Internet powstał by ułatwić ludziom życie, by szybciej móc przeglądać informacje, by mimo wielu km móc nawiązać kontakt z ludzmi, których dawno nie widzieliśmy. Człowiek również ma ukryty cel - każdy jednak zupełnie inny. Jedni ludzie rodzą się by ratować życie jako lekarze, pielęgniarze, inni by wzbogacić naszą kulturę jako malarze, pisarze, tancerze. Jesteśmy jak puzzle składające się z miliona kawałków, układamy się w jeden obraz. Niektórzy już rodzą się kimś, inni z czasem stają się kimś i to jest wyznacznikiem wagi naszego życia. Czy sami doszliśmy do danej rzeczy, czy też już się urodzilismy jako dzieci sławnych osób (np. Royal Baby) na dobrą sprawę niczym nie przyczyniając się na świecie. Pięknie opisuje życie Leopold Staff:
Już? Tak prędko? Co to było?
Coś strwonione? Pierzchło skrycie?
Czy nie młodość swą przeżyło?
Ach, więc to już było.. życie?