[...] Nadszedł 22 sierpnia- przedostatnia niedziela czasu beztroskiego- wakacji dziewczyny chciały ją w sposób ciekawy wykorzystać. Ciągle żyły tym wczorajszym dniem, ruchy ich ciała wskazywały na to, że po głowie krąży im piosenka 'we don't speak americano'. Wracając .. niedziala jako że dzień święty: kościół, rodzina i te sprawy, ale przecież wieczór jest długi i można go wykorzysać na przyjemności, smunt, monotonny koniec dnia można przeobrazić w cudowną chwilę, taką, którą się pamięta do dnia dzisiejszego. Wieczór był jeszcze niezaplanowany. Telefon dzwoni! To on z inforamcją, że w pobliskim miasteczku- koncert, używa niestworzonych epitetów, żeby tylko się zgodzić, aby tylko tak być. Ulegają pokusie. Dzień mijał .. Linie słoneczne coraz bardziej niżej, niebo nabierało coraz to ciemniejszych śpiących barw. Godz 20- jadą ! Kierował z takim zaangażowaniem, z taką dezaprobatą trzymał rękę na kierownicy, że nie musiały obawiać się o swoje bezpieczeństwo, pod takimi skrzydłami nic im nie groziło. Dojechali na miejsce, coś się zaczyna dziać, występy, owacje. On podśpiewywał sobie pod nosem, robił to z taką dyskrecją niczym pies skradający się po kawałki leżacego mięsa. Trzeba było umieć słuchać, aby móc usłyszeć jego syreni śpiew. Tup npgą do rytmu, ramieniem na lewo i prawo. Zaczyna się prawdziwe show. ! Na ich twarzy uśmiechy. Wokalista zachęca publiczność wykonując to coraz ostrzejsze kawałki. Naglee... Koniec ! Wszystko się koiedyś kończy. Ale ich uśmiech nie znika, trwa nadal, bo przecież mają go przy sobie.
Droga powrotna ciągnęła się. Tłum ludzi zmierzających ku domom po (można go zaliczyć) udanym koncercie. Stoją.. W między czasie coś się dzieje. Wyznaje, pisze, co czuje. Zdezorientowana nie wie jak się zachować, co zrobić, bo przecież ona jest po drugiej stronie, nie może krzyknąć, poprosić o pomoc. jest zdana sama na siebie, to jakby skok w głęboką wodę, której mroczna toń sprawiała, że nie miała ochotę zanurzyć w niej nawet palca. UFF.. droga coraz bardziej zaczyna się skracać, km do pokonania coraz mniej... Są na miejscu, dojechali. Na pożeganie wymieniają się uśmiechali. ahh.. nogi im miękną.. Dziękują za mile spędzony czas.. zbliżają się do drzwi, chwytają klamkę, a w ich wnętrzy muzyka: " moi przyjaciele z Wami dolecę do gwiazd, bez Was ciemno jest. ' ..
;**