Nie lubię go i koniec.
Zdrowo już jestem jebnięta, ale cóż, zdarza się to i owo, to się tak teraz czuję.
Ostatnio śniłam o moim cudaśnym tańcerzu i strasznie się wymęczyłam, a owocem był nieznośmy stan jaki mnie nawiedził i kac moralny. Ostatnio już nawet moje własne sny drwią ze mnie i wykpiewają moje zachowanie. Opco się czuję w moim ciele, a o zjechanej psychice już nie napiszę. Troszeczkę pomógł mi mój niedawny kochanek William Fitzsimmons, z którym romansowałam się całe dwa dni. Jeszcze czuję lekkie dreszczyki na karku i miłe
muśnięcia na policzkach. Dobrze, że pojawił się. Przynajmniej wyrwał mnie z amoku.