Tak z fotoblogiem wyśmienicie jest, wyśmienicie jest pisać tę samą notkę dwa razy.
Słit fociażki w lustereczku.
Raczej nie piszę o moich dniach, tak jak to zrobię dzisiaj, ale naszła mnie taka potrzeba.
( i tu pojawia się ponownie złość na fotobloga, bo ponownie muszę odradzać emocje)
W szkole jak było mówione tak się stało - była minuta ciszy.
Od rana pewna piosenka była w mojej głowie, zostałam okropnie zarażona.
Z myślą, że nie wytworzę dziś extra zdjęć zaczełam COŚ kreować z Benkiem.
Było mnóstwo śmiechow, ale i wytworzyliśmy pewne znakomite prace, pewnie jakieś z nich ukażą się tutaj.
Z radością także przyjęliśmy wiadomość, iż sprawdzian z niemieckiego został przesunięty na piątek.
Następnie pojachałyśmy z Ponny dopiąć sprawę, która pomoże nam w dążeniu do celu 2011 wakacji
Do tej pory dnia był ogrom radości.
Potem były łzy, aczkolwiek były to dla mnie piękne łzy. To nie było lamentowanie, marudzenie.
Poprostu.
Łzy tęsknoty, o której wielkości nie miałam najmniejszego pojęcia, dla mnie samej było to zdziwienie.
Kolejne, kolejne pojawiały się już nie raz.
Nareszcie trafiły do właściwego adresata.
Nie do nie spełnionej miłości, lecz do jednej z sióstr
i te łzy także nie były złe, wreszcie powiedziałam co mnie gryzie.
Były też łzy nad twórczością, łzy wzruszenia, współczócia,
pewnej pięknej prostoty jaką zamieścił w słowach pewien artysta.
Nie potrafię tego dokładnie określić.
Może zrozumiesz
Czytając: KRÓTKĄ historię piosenki [ tym razem wikipedia pisze prawdę ]
Czytając: tekst piosenki i tłumaczenie
i wreszcie słuchając: TEGO
To ta piosenka chodziła za mną od rana.
Znałam jej historię już od jakiegoś miesiąca z opowiadań,
lecz dopiero dziś tak mną poruszyła, dziś kiedy sama zaciekawiłam się jej historią,
może ta zaciekawienie było pod wpływem mego mistrza fotografii,
bo gdy śpiewałam ową piosenkę fotograf usłyszał to i powiedział kilka zdań na ten temat.
Na mnie robi wrażenie.
Rzadko można spotkać mnie zapłakaną, a jednak.
Taka jedna kartka z mojego życia.
Alleluja